niedziela, 23 czerwca 2013

I

Miley's POV

        Ughhhh. Jak ja nienawidzę budzików! Kiedy irytujący dźwięk ucichł, zrzuciłam z siebie kołdrę i ruszyłam pod prysznic. Ciepła woda obmywała moje delikatne ciało. Uwielbiałam to uczucie. Wyszłam, delikatnie krocząc po ciemnych kafelkach i spojrzałam w lustro. Nie można było nie zauważyć ciemnych sińców pod oczami, które powstały w skutek wczesnego wstawania. Rok szkolny rozpoczął się kilka dni temu, a ja mam już dość. Nawet sobie tego nie wyobrażacie. Nie, żebym coś "miała" do mojej szkoły czy klasy, nie, nie - ludzie są ok, ale jakoś nie potrafię się przyzwyczaić do tej dziwnej atmosfery. No oprócz Ashley, ale przecież znamy się od dziecka, to nie żadna nowość, że kochamy się jak siostry i wszystko robimy razem. 
        Jednym ruchem zgarnęłam suszarkę z szafki i usiadłam w pokoju. Kiedy doprowadziłam chaos na mojej głowie do ładu, usłyszałam jak burczy mi w brzuchu. Poszłam do kuchni, by przygotować sobie śniadanie.

        Od niedawna mieszkam sama. Wyprowadziłam się od rodziców jakiś miesiąc temu, a to dlatego, że miałam ich serdecznie dość; ciągłe kłótnie, sprzeczki, krzyki, można oszaleć.
        Przełknęłam ostatni kawałek kanapki i pobiegłam do pokoju się ubrać. Zajęło mi to sporo czasu, bo jak zwykle "nie wiedziałam co na siebie założyć". Po około kwadransie wybiegłam z mieszkania. Zostało mi jakieś kilkanaście minut do dzwonka. Nie przejmowałam się tym, bo do liceum miałam praktycznie "dwa kroki" , ale w Nowym Yorku nigdy nic nie wiadomo. Uśmiechnęłam się "od ucha do ucha" kiedy ciepłe promienie słoneczne opadły na moją twarz. Taka pogoda we wrześniu to skarb.
        Docierając do szkoły ruszyłam do szafki po potrzebne książki, spakowałam je szybko do torby i przepchałam się przez tłum, aż dodarłam pod odpowiednią klasę. Po chwili usłyszałam dzwonek. Znajomi weszli do pomieszczenia i zajęli swoje miejsca. Ja usiadłam w ostatniej ławce przy ścianie, a to dlatego, że nie lubiłam się rzucać w oczy, szczególnie na historii, której nie cierpiałam. Po kilku minutach przybył nasz nauczyciel - Christopher Craffword. Wszystkie szepty umilkły, a uczniowie skupili wzrok na profesorze. Belfer Chris od zawsze budził w młodzieży strach, chociaż sama nie wiem dlaczego... I nie chcę raczej tego zrozumieć
        - Witam uczniowie. Dość sporo was zważywszy, iż jest godzina... - spojrzał na zegarek. - Dziewiąta rano w poniedziałek. No dobrze, sprawdźmy obecność - zachichotał.

To było dziwne.

        - Connor? 
        - Nie ma jej - wyrwało mi się. Teraz dopiero zauważyłam, że Ashley nie przyszła. Pewnie zaspała.
        - Cyrus?
        - Jestem proszę pana - uśmiechnęłam się do niego. Zignorował to, dalej skupiając się na liście.
        - Davies?
        - Jestem, jestem - krzyknął chłopak przede mną. 
        - Ellis? 
        - Jestem!
        - Jackson?
        - Obecna!
        - Mason?
        - Obecna!
        ...
          Ostatnie znane mi nazwisko na liście brzmiało "Richard", kiedy Chris je odczytał byłam pewna, że zamknie dziennik, a jednak... Rozejrzał się po klasie i delikatnie podrapał swoją brodę.
        - Hmm. Gdzie on jest... - powiedział.
        - Kto? - spytałam zaskoczona.
        - Poinformowano mnie dzisiaj, że do waszej klasy dołączy nowy uczeń, o ile pamiętam to nazywa się Justin. Justin Biee - kiedy miał już wyznać nazwisko chłopaka otworzyły się drzwi, a do pomieszczenia wszedł chłopak. Był ciemnym blondynem, a jego karmelowe tęczówki od razu rzuciły mi się w oczy. Uśmiechnął się odkrywając nieziemsko białe zęby. Z wrażenia otworzyłam usta, a on musiał to zauważyć, bo zaśmiał się i puścił mi oczko. Nagle zrobiło mi się gorąco, a moja twarz oblała się rumieńcem. 
        - O wilku mowa. Witamy Bieber, w naszej szkole nie tolerujemy spóźnień, siadaj - warknął nauczyciel. Justin zignorował go i rozejrzał się w poszukiwaniu miejsca. Poczułam dziwne motylki w brzuchu, kiedy nastolatek usiadł obok mnie, mimo, że dwie ławki nadal były puste. 
        - Hej - szepnęłam.
        - Cześć. Coś się stało? - zachichotał.
        - Niee, a czemu? - spytałam zbita z tropu.
        - No, bo jesteś cała czerwona - uśmiechnął się, a ja bałam się, że zaraz się rozpłynę na tym cholernym krześle.
        - Nie dość, że się spóźniasz, to jeszcze gadasz! - krzyknął profesor, odrywając kredę od tablicy. Nawet nie zauważyłam, że napisał temat i pierwszy punkt notatki.
        - No właśnie Bieber - odwzajemniłam uśmiech. Poczułam jego rękę na moim kolanie. - Nawet nie próbuj - tym razem byłam całkiem poważna. 
        - Dobra, dobra, uspokój się. Chciałem tylko sprawdzić czy można być jeszcze bardziej czerwonym - powiedział, ściągając dłoń.
        - I co?
        - Można - zaśmiał się. 
        - Bezczelny... - szepnęłam.
        - Ile razy można panu powtarzać? Jeszcze raz, a zostanie pan po lekcjach - powiedział wściekły już Craffword. 

        Chłopak do końca lekcji był cicho. Dziesięć minut przed dzwonkiem usłyszałam jego chrapliwy głos.
        - Ładna jesteś - szepnął mi do ucha. Znowu zarumieniłam się, a moje serce zaczęło bić szybciej.
        - Dzięki? - odpowiedziałam, a chłopak po raz kolejny się zaśmiał. 

Bez sensu.
_________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :*

Pierwszy rozdział za nami. Mam nadzieję, że się spodoba.
x

PS Jeżeli ktoś chce być informowany o kolejnych rozdziałach podawajcie swoje nazwy na TT. :)

22 komentarze:

  1. KOCHAAAAAAAAAAAM! *____*
    Blagam pisz dalej. <3
    Kiedy pojawi sie next?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się to ze zmierzchem trochę kojarzy, nie wiem czemu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawidzę Zmierzchu, więc nie wiem skąd te skojarzenia. :D

      Usuń
  3. supeeeeeeer ! :) Poinformuj mnie jak dodasz nowy rozdział :) @Olaa_15
    Wszystkie imaginy tak się zaczynają ... zaskocz mnie w następnej części ;) /Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
  4. hujowy ; )) źle piszesz xd wera boba <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdanie rozpoczynamy wielką literą. :) Nazwy własne również.
      chujowy*
      Powiadasz, że źle, tak? :) To jakim cudem w ciągu ponad jednego dnia na tym blogu mam 214 wyświetleń i 4 pozytywne komentarze? ;) A o blogu http://whenpainismixedwiththemusic.blogspot.com/ na którym mam ponad 12 tysięcy wejść w ciągu trzech miesięcy, 117 komentarzy i 20 obserwatorów nie wspominam. ;) Twoja krytyka jest bezpodstawna, bo mimo wszystko mogę stwierdzić, że ludzie lubią mnie czytać. :) Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Hoho , Wera poetkaa xd fajne to :D

    Cysia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz jak najwięcejj . Zajebiisteeee <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też ma na imię Wera <3 świetny blog :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli już zostałam zmuszona do komy to muszę przyznać że ciekawie się zaczyna ^^.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarąbisty blog <3.Pisz dalej kochanie ; ***>

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie highlyabovesky na bloga "As long as you love me".