Obudziłam się następnego ranka z okropnym bólem głowy. Rozchyliłam delikatnie powieki i spojrzałam na Justina, który obejmował mnie przez całą noc. Uśmiechnęłam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego szyi. Nie ruszył się, więc wyswobodziłam się z uścisku.
Przeszłam przez pokój kierując się wprost do łazienki. Zegarek na moim telefonie wskazywał godzinę szóstą. Rozebrałam się z piżamy i weszłam do kabiny. Przekręciłam kurek, czekając, aż woda nabierze odpowiedniej temperatury. Ciepło uśmierzyło odrobinę ból w czaszce. Wzięłam do ręki malinowy żel i zaczęłam namydlać całe moje ciało. Włosy umyłam truskawkowym szamponem, a resztę piany spokojnie spłukałam. Po wyjściu z kabiny spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, starając się przypomnieć co wczoraj się działo. Pamiętałam jak piliśmy już drugą kolejkę czystej i graliśmy w butelkę. Wiedziałam też o tym, że Nath wyznał wczoraj Ash, że się mu podoba. Czekaj co? Wróć. Serio tak powiedział? No tak, przecież wybrał "prawdę". Ale co potem się działo?
Jęknęłam kiedy spostrzegłam, że nie zabrałam ze sobą ubrań. Pośpiesznie owinęłam się szczelnie białym ręcznikiem i wróciłam do pokoju, ku swojej uldze łóżko było puste. Zaczęłam zastanawiać się gdzie jest chłopak, kiedy poczułam silne ręce oplątujące moją talię od tyłu.
- Dzień dobry, Miley - szepnął mi do ucha swoim chrapliwym głosem.
- Cześć Justin - odsunęłam się od niego. - Możesz mi powiedzieć co się wczoraj stało? - pyanie szybko wypłynęło z moich ust.
- Czyli nic nie pamiętasz? - zmarszczył brwi.
- Mam luki. Co się działo? - spytałam przerażona. Dopiero teraz spostrzegłam, że chłopak jest w samych bokserkach, a pościel na łóżku dziwnie pognieciona. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że my to wczoraj robiliśmy... - szepnęłam.
- Nie, Miley. Nie jestem takim dupkiem, żeby odbierać ci dziewictwo, kiedy ty byłaś nieświadoma.
- Czemu sądzisz, że jestem dziewicą? - spytałam z uśmiechem. Czułam się już pewniej, a atmosfera się nieco rozluźniła.
- Czyli tego też nie pamiętasz? Wczoraj się przyznałaś podczas gry - zachichotał. To zdanie było jak kubeł zimnej wody. Nie spostrzegłam, że chłopak się nade mną nachylił dopóki nie poczułam jego ciepłego oddechu nad uchem i nie usłyszałam jego szeptu:
- Oczywiście możemy to zmienić, jeżeli chcesz - poruszył znacząco brwiami. Odepchnęłam go mocno i warknęłam półgłosem "dupek". - Jakoś w nocy w łóżku nie przeszkadzała ci moja bliskość - obdarzył mnie swoim uroczym uśmiechem, za który spora liczba dziewczyn mogłaby zabić. Justin przybliżył się, zmniejszając tym samym odległość pomiędzy nami.
- Sam mnie obejmowałeś, a zresztą wtedy nie wiedziałam jaki z ciebie sukinsyn - odpyskowałam i schyliłam się do torby w poszukiwaniu ubrań na dzisiaj.
- Sukinsyn, ale za to jaki pociągający - warknął jakby do siebie.
- Co ty właśnie powiedziałeś? - spytałam prostując się. Poczułam w gardle gulę. Niech mnie ktoś uszczypnie i powie, że to sen.
- Oh, Miley, Miley. Następnym razem jak będziesz miała zamiar się upić to najpierw zrób coś ze swoimi cudownymi ustami. Sama wczoraj wyznałaś, że to o mnie rozmawiałaś z Ashley, że to ja cię coraz bardziej pociągam. Lepiej się ubierz, bo gdybyś nie zauważyła to paradujesz przede mną w samym ręczniku, ja za ten czas zrobię coś do jedzenia - puścił mi oczko, założył na siebie ciuchy i wyszedł z pokoju. Stałam tam dobre pięć minut wpatrzona w jeden punkt, dopóki nie zrobiło mi się zimno. Przecież to niemożliwe. On blefuje, nie mogłam mu tego wyznać...
Justin's POV:
Zaczyna mnie irytować, cholernie. Najgorsze jest to, że im bardziej mnie wkurwia tym bardziej chcę być blisko niej. Chcę ją chronić, objąć, pocałować.
Nathan już wyszedł do pracy, a na dole zastałem Ashley, która kiedy usłyszała zbliżające się kroki zerwała się i od razu podniosła nóż, leżący tuż obok.
- Juuustin - jęknęła kiedy spostrzegła, że to ja.
- Przezorny zawsze ubezpieczony, Ash. Podoba mi się twoje podejście do zagrożenia, tak trzymaj - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem jajka z lodówki. Zacząłem przygotowywać jajecznicę, a dziewczyna cicho się odezwała.
- Jak tam po wczorajszym? - zachichotała.
- W sensie? - spojrzałem na nią.
- No wiesz, bo tak jakby ciężko was było wczoraj od siebie oderwać - zagruchała.
- No widzisz, ty to przynajmniej pamiętasz, a ona tylko do momentu jak Nath, powiedział ci to co powiedział... - spostrzegłem na jej twarzy lekki rumieniec.
- Ohh...
- Wiesz co jest najśmieszniejsze? Pamiętasz waszą wczorajszą rozmowę, kiedy my z Nathan'em byliśmy na górze? Przyznała mi się wczoraj, kiedy zasypiała, że to o mnie mówiła. No, a dzisiaj nazwała mnie sukinsynem i chyba do teraz nie potrafi uwierzyć, że się wygadała - zachichotałem.
- Byłam pewna, że ci to powie - dziewczyna się uśmiechnęła. - Ja już coś załatwię Justin, tylko zdaj się na mnie - posłała mi szczery uśmiech, a ja odwzajemniłem gest. Właśnie nakładałem na talerze śniadanie, kiedy usłyszałem kroki Miley. Widziałem po niej, że w dalszym ciągu była w wielkim szoku, przez co starała się unikać kontaktu wzrokowego ze mną. Czekałem tylko na ruch Ash, żeby zacząć zabawę.
- Czeeść Mils - przytuliły się, a ja podałem dziewczynie talerz. Ashley jadła już musli, więc grzecznie podziękowała. - Głowa nie boli cię po wczorajszym? - zaśmiała się. Spojrzałem na Mil, która nadal unikała ze mną jakiegokolwiek kontaktu.
- Boli jak cholera, Bieber gdzie masz tabletki? - zignorowałem to, że użyła mojego nazwiska i wskazałem jej szafkę obok lodówki. Sięgnęła i wyciągnęła jedną, którą zaraz popiła wodą.
- Smacznego - szepnąłem do niej, a w zamian usłyszałem tylko ciche mruknięcie.
- Co z wami jest ludzie? Wczoraj zachowywaliście się całkiem inaczej! - krzyknęła Ashley. Wiedziałem do czego dąży i zacząłem się bać czy to wszystko nie pójdzie za daleko.
- Jak się zachowywaliśmy? - spytała zaskoczona Miley. Jej ręce drżały, a ja musiałem się powstrzymywać przed wybuchnięciem śmiechem, bo byłem świadomy tego, że to ja tak na nią wpływam.
- Jak mogłaś zapomnieć dziewczyno! Nie przypomina ci się twoje ostatnie wyzwanie? - przyjaciółka spojrzała na nią przerażona, ale nic nie odpowiedziała, pokręciła tylko głową i skupiła uwagę na jajecznicy. - To ci je przypomnę - Ash zachichotała. - Lizałaś się wczoraj z tym oto blondynem i ciężko was było od siebie oderwać. Siedziałaś mu na kolanach na podłodze, a ja z Nath'em musieliśmy zając się sobą - dodała jakby zawiedziona.
- Słucham? - prawie się popluła. Najchętniej bym stamtąd wyszedł, bo bałem się, że zacznę się śmiać i nie będę potrafił przestać.
- Otóż to. Podobało ci się - nasze spojrzenia się spotkały, a ja delikatnie zachichotałem.
- Ja z tobą, serio? Boże, ostatni raz z wami piję - warknęła. Zauważyłem, że jej twarz przybrała różany odcień i to nie za sprawą makijażu.
- Wybaczcie, że was tutaj zostawię gołąbeczki, ale muszę się przygotować do szkoły - pomachała nam Ashley i ruszyła w stronę schodów. Przesunąłem krzesło bliżej dziewczyny i spojrzałem na nią - cały czas "grzebała" widelcem w talerzu.
- Smakuje ci? - spytałem spokojnie.
- Może być - szepnęła nie odrywając wzroku od dania.
- Posłuchaj mnie... - zacząłem, ale mi przerwała.
- Nie to ty posłuchasz teraz mnie. Powiedziałeś, że nie jesteś takim dupkiem, żeby po pijaku się ze mną pieprzyć, ale całować możesz? Jesteś hipokrytą i totalnym ignorantem. Jestem tu tylko dlatego, że muszę, tak dla jasności. Nie zostawię tutaj Ash, a zresztą nie byłabym bezpieczna gdzie indziej. Wpakowałeś mnie w to bagno, więc teraz zapłacisz. Masz się do mnie nie zbliżać, a spać mogę na kanapie, byleby z daleka od ciebie - warknęła i pośpiesznie wstała, kierując się do stołu w salonie. Zabrała jeden z noży, nałożyła na niego skórzaną ochronę i schowała do torebki. Oparłem się o framugę i bacznie się jej przyglądałem.
- Mil, możesz mnie od siebie odepchnąć, możesz mnie znienawidzić, tylko mnie teraz posłuchaj - podszedłem do niej szybko, łapiąc jej nadgarstki. Zaczęła się szamotać i odsuwać, a w rezultacie natrafiła na ścianę, która uniemożliwiała jej dalszą ucieczkę. - Może i byłaś pijana, ale człowiek pod wpływem alkoholu mówi prawdę, a sama przecież wyznałaś, że ci się podobało, kiedy - szepnąłem jej do ucha i zauważyłem gęsią skórkę na jej karku. - Zrobiliśmy to - natarłem na jej wargi. Ku mojemu zaskoczeniu oddała pocałunek. Po chwili nasze języki walczyły o dominację. Dziewczyna położyła ręce na moim karku przyciągając mnie jeszcze bliżej o ile było to możliwe.
- Ej to jedziemy już? - do pokoju wpadła Ashley, która prawie przewróciła się widząc nas. Poczułem na klatce piersiowej dłonie dziewczyny, która odepchnęła mnie mocno od siebie.
- To był ostatni raz, nie zbliżaj się do mnie, zrozumiano? - warknęła Miley. Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na jej przyjaciółkę, która bezgłośnie powiedziała "przepraszam". Atmosfera w domu zrobiła się napięta, więc zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy. Kiedy wsiedliśmy do samochodu była siódma pięćdziesiąt, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. Łudziłem się, że Mil usiądzie obok mnie, niestety obie usiadły z tyłu. Sprawdziłem tylko czy wszyscy zapięli pasy i wyjechałem.
*
Zaparkowałem samochód na parkingu tuż przed wejściem do szkoły. Wysiedliśmy wspólnie, zamknąłem samochód i ruszyliśmy w kierunku budynku. Nie muszę chyba was uświadamiać, że między nami panowała kompletna cisza. Nikt nie miał odwagi się odezwać po zaistniałej sytuacji.
*
Miley's POV:
Byłam na siebie wściekła - jak mogłam tak szybko ulec? Jak mogłam dać ponieść się emocjom i tak łatwo oddać pocałunek. Dość, nie zbliżam się więcej do Biebera, a on do mnie. Nigdy.
Pierwsze lekcje minęły całkiem spokojnie. Justin siedział sam w ostatniej ławce, a ja z Ashley na przodzie. Nie rozmawiałyśmy za dużo, bo nadal raniło mnie to, że pozwoliła Justin'owi tak mnie wykorzystać.
Zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę na lunch. Ashley rzadko chodzi na stołówkę, woli ten czas poświęcić na pomoc w samorządzie. No nic, poszłam sama. Kolejka nie była za długa, więc po chwili już zamówiłam sobie sałatkę z kurczakiem. Zabrałam danie i usiadłam do pustego stolika. Na szczęście Justin chyba zrozumiał, że nie chcę mieć z nim nic do czynienia i nigdzie go nie spostrzegłam.
Delektowałam się smakiem lunch'u, kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Od razu pomyślałam o Bieberze, obróciłam się więc po to by mu wygarnąć kiedy spostrzegłam, że to nie on. Stał przede mną wysoki, postawny chłopak. Był ode mnie starszy, bynajmniej tak mi się wydawało.
- Czego? - warknęłam.
- Ohhh, może grzeczniej, co mała? - uśmiechnął się i usiadł obok. Nie widziałam go nigdy u nas w szkole, więc zaczęłam się denerwować.
- Mów co chcesz i spadaj, nie mam ochoty na pogaduszki - odpysknęłam.
- Chciałem po prostu usiąść i pogadać.
- Jaasne.
- Jak tam sprawy miłosne, słoneczko? - zapytał, a mnie totalnie zamurowało.
- O czym ty mówisz?
- Cała szkoła gada o tobie i Bieberze. Powiem ci jedno mała, lepiej na niego uważaj - wstał nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Człowieku, mnie z nim nic nie łączy, więc się odpierdol - prawie krzyknęłam.
- Nic powiadasz? - podszedł do mnie i podniósł mój podbródek. - Czyli nie będzie zazdrosny o to? - zanim zdążyłam zrozumieć co właśnie powiedział on już natarł na moje wargi. Nie oddałam pocałunku, wręcz zacisnęłam wargi ze złości, ale chłopak i tak mnie nie puścił. Próbowałam go od siebie odepchnąć, starałam się jakoś zwrócić uwagę ludzi dookoła, ale jak to w naszej szkole bywa nie obchodzi ich czyjaś krzywda. Zaczęłam wręcz żałować, że nie ma przy mnie Justina, kiedy poczułam, że chłopak o ciemnym kolorze skóry się nagle odsunął. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom - jak na zawołanie. Bieber zaczął bić go pięścią po twarzy. Przerażała mnie ta strona blondyna - nie widziałam go nigdy tak agresywnego.
- Justin przestań - pisnęłam. Wiedziałam, że ten czarny mnie wykorzystał, ale bałam się, że zaraz któryś z nauczycieli tutaj wpadnie i chłopak będzie miał przez tą bójkę problemy. Kiedy "obcy" osunął się z bólu na podłogę Bieber złapał moją dłoń i zaczął iść w stronę wyjścia ze stołówki. Nie protestowałam. Nie mogłabym mu się sprzeciwić, przecież mnie uratował. Dotarliśmy do pustego korytarza na ostatnim piętrze. Blondyn otworzył drzwi do zagraconego pomieszczenia, które do niedawna należało do woźnego. Usiadłam na jakimś starym stole i spojrzałam na Justina - nasze spojrzenia się spotkały, a mi ręce zaczęły drżeć jeszcze bardziej niż przed chwilą.
- Miley, wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale musisz posłuchać. Nie wiem gdzie schowałaś nóż, ale wiedz, że musisz go trzymać blisko siebie, mimo tego, że jesteśmy w szkole. Ten czarnuch, który się na ciebie rzucił - głos mu się załamał. Nie miałam odwagi podnieść na niego wzroku, w tamtym momencie zaczęłam bawić się materiałem swetra. - Znam go, tego chłopaka... Należał kiedyś do Crips "za moich czasów". Teraz nie wiem co robi tutaj - w Nowym Yorku, ale musimy być ostrożni. Przepraszam - szepnął.
- Za co ty przepraszasz? - spytałam może trochę za głośno, ale nie potrafiłam zrozumieć co właśnie się stało i co on bredzi.
- Gdybym cię pilnował to nie miałoby miejsca. Wiesz jak się poczułem kiedy wpadłem do stołówki i zobaczyłam ciebie obściskującą się z Adrianem? Najgorsze jest to, że to znowu ja zawiniłem. To przeze mnie znowu ktoś cię zranił.
- Nie mów tak. To ja się od ciebie odsunęłam, to ja się na ciebie wydarłam, to wszystko moja wina i to ja powinnam cię teraz przepraszać - zeszłam z blatu i zaczęłam małymi krokami przybliżać się do chłopaka.
- Miley, ale wczoraj - to wszystko, przepraszam no. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Kiedy graliśmy w butelkę coś we mnie pękło. Znowu nie potrafiłem oderwać od ciebie wzroku. Przyciągałaś mnie, więc musiałem skorzystać z okazji. Twoje usta smakują tak dobrze - mruknął.
- Dobrze, powiadasz? - spytałam stojąc kilka centymetrów. Zrobiłam kolejny krok i dzieliły nas już tylko milimetry. - Coś czuję, że będę musiała ci uświadomić, że są wspaniałe - zachichotałam. Spojrzałam w jego karmelowe oczy i połączyłam jego usta z moimi. Nasze języki po chwili walczyły o dominację. Kiedy zaczynało nam brakować powietrza oderwaliśmy się od siebie i oparliśmy się wzajemnie o czoła.
- Masz rację - Justin się uśmiechnął. - Smakują cudownie.
Bez wahania po raz kolejny natarłam na jego pulchne, malinowe wargi. Pocałunek był pełen namiętności. Przestaliśmy zwracać uwagę na to, że stoimy w schowku na graty, do którego każdy mógł wejść. Nie liczyło się nic. W tamtej chwili najważniejsi byliśmy my.
_______________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*
Drama, pocałunek, drama i znów pocałunek - czego chcieć więcej? ♥
Sądziłam, że rozdział będzie dłuższy no, ale nie można narzekać. Nie wiem czy zdołam do jutra napisać kolejny rozdział, zobaczymy. :)
Czekam na wasze opinie odnośnie dalszych losów. <3
x.
<3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńrozdział jest bardzo długi i ciekawy :) nie mogę się doczekać kolejnego.;)
OdpowiedzUsuńOMB ten rozdzial jest swieeeeeetny... nie moge sie doczekać następnego <333
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńidealny!
OdpowiedzUsuń♥ :O
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej :<
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od wczoraj i przeczytałam go chyba z 8 razy cały :D:D
OdpowiedzUsuńJej. <3
UsuńChyba zapomnialas o swoim drugim blogu.. :):) ale ten też spoko.
OdpowiedzUsuńNie tyle co zapomniałam, ale po prostu potrzebuję do dalszych rozdziałów wyniku sondy, która kończy się jutro, więc niebawem wrócę. :*
UsuńNo mam nadzieję.! ;* ...
UsuńSzczerze Ci powiem, że ten blog jest dla mnie dużo ciekawszy :) Dzięki, za to, że piszesz <3
OdpowiedzUsuńKocham ten blog <33 Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest mega nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <33
OdpowiedzUsuńjezu <3
OdpowiedzUsuń