piątek, 19 lipca 2013

XI

Miley's POV:
     Obydwoje zapomnieliśmy o tym co stało się po spotkaniu Adriana i  jakoś mi to nie przeszkadza. Kontakty z Justinem zaczęły się normować. Byliśmy dla siebie tylko i wyłącznie kumplami; nic więcej. Cieszyło mnie, że Ashley zaczęła zbliżać się do Nathan'a. Wiedzieliśmy, że coś się święci, więc nie wchodziliśmy im w drogę kiedy byli sami. Pocieszało mnie również to, że od wtorku Evans się nie pokazał.
     W piątek rano po raz kolejny obudziłam się w ramionach blondyna. Pogodziłam się już z tym, że musieliśmy dzielić jedno łóżko tylko dla bezpieczeństwa. W nocy nie narzekałam, bo od umięśnionego torsu Justina biło niewyobrażalne ciepło.
     Wracając do piątkowego poranku, kiedy rozchyliłam powieki spostrzegłam, że chłopak już nie spał i cały czas mi się przyglądał.
     - Słodko spałaś, mała - zaszczebiotał.
     - Dzięki?
     - Mam sprawę - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczyma.
     - Tak?
     - No, bo dzisiaj jest piątek - zaczął.
     - Jak mogłabym zapomnieć - przerwałam mu bezczelnie, po czym dałam mu znak, by kontynuował. Nie chciałam się z nim sprzeczać od rana.
     - Planowałem wraz z Nath'em wypad w czwórkę do klubu wieczorem, co ty na to?
     - Chętnie bym poszła, problem w tym, że nie mam co na siebie założyć - odpowiedziałam ze smutkiem. Spodobał mi się pomysł z imprezą, będziemy mogli odpocząć od tego wszystkiego.
     - Ohh, pomyślałem, że moglibyśmy sobie odpuścić dzisiaj szkołę i zabrałbym cię na zakupy, a Ashley zostanie w domu, dla bezpieczeństwa - podrapałam się po brodzie jakbym się nad czymś zastanawiała.
     - No nie wiem, nie wiem, Ash nie może przecież zostać sama, a zresztą nie chcę opuszczać lekcji...
     - O nią się nie martw, będzie miała przy sobie nóż, a Nathan wrócił by szybciej z pracy. Nie daj się prosić no - zrobił słodką minę.
      - Oh Juss, no dobrze. Pójdziemy - uśmiechnęłam się.
      - Błagam, Mil... Czekaj, co?
      - Właśnie powiedziałam, że możemy jechać - zaśmiałam się na widok miny Justina.
      - Dziękuję! - krzyknął i mocno mnie przytulił
      - Nie ma za co, teraz mnie puść, bo chcę się przygotować - wyrwałam się z jego uścisku i podeszłam do torby, by wyciągnąć ubrania.

*

Justin's POV:
      W kuchni siedziała Ashley. Uśmiechnęła się kiedy mnie zobaczyła, zerwała się z krzesła i szybko podeszła.
      - I co? I co? Zgodziła się?
      - Musiałem użyć swoich seksownych sztuczek, ale tak. Jedzie ze mną na zakupy, a potem do klubu. Ash, pamiętaj - zostajesz w domu sama, noże trzymaj blisko, a jakby coś cię niepokoiło to dzwoń. Nathan obiecał, że przyjedzie za dwie godziny, a kiedy będzie przed domem to da ci znać przez telefon.Nikomu nie otwieraj i pamiętaj o zamkniętych oknach, zasuniętych roletach i zgaszonym świetle. To ma wyglądać jakby ciebie tu w ogóle nie było, jasne?
      - Jak słońce, Justin - uśmiechnęła się i znów zajęła miejsce przy "wyspie" w kuchni.
      - Emm, Ashley? - spytałem po chwili ciszy.
      - Tak, Jus?
      - Przecież Miley nie może codziennie jeść tej cholernej jajecznicy. Mogłabyś mi powiedzieć co mogę jej przygotować?
      - Ahaha, no tak, dzień w dzień jajka to może się znudzić - zrobiła śmieszny gest brwiami, na co parsknąłem śmiechem. Ona i te jej skojarzenia...
      - Więc? - podszedłem do lodówki i otworzyłem ją.
      - Mil kocha naleśniki - zachichotała.
      - Świetnie. To nic trudnego, więc raczej tego nie spieprzę - zaśmiałem się i wyciągnąłem potrzebne składniki.

*
      Odłożyłem talerz z ciepłymi plackami na blat kiedy Miley zeszła na dół. Obok postawiłem wcześniej przygotowane owoce i dżem.
      - Naleśniki - krzyknęła, kiedy zobaczyła co dla niej zrobiłem. - To twoja robota, Justin? - spytała z uśmiechem na twarzy.
      - No tak... - Przeczesałem swoje włosy dłonią, ciągnąc za ich końce ze stresu. - Smacznego - powiedziałem i sam nałożyłem sobie jednego pokrywając go warstwą konfitury truskawkowej.

*
      - Bawcie się dobrze! - krzyknęła Ashley kiedy staliśmy przy drzwiach.
      - Będziemy - odpowiedziałem.
      Wyszliśmy na dwór, gdzie było dość ciepło. Szedłem za dziewczyną, więc mogłem zachwycać się jej wyglądem. Miała cudowne, długie nogi, a tyłek... Wspaniały, idealny wręcz. Świetnie pasowałby do mojej dłoni. Zaśmiałem się z moich erotycznych myśli, przez co Mil się obróciła.
      - Co cię tak śmieszy? - spytała zdziwiona.
      - Nic, nic...
      - No powiedz, Justin - podeszła do mnie bliżej.
      - No, bo to wszystko przez ciebie - odpowiedziałem otwierając jej drzwi auta od strony pasażera, by mogła spokojnie usiąść.
      - Co ja znowu zrobiłam? - spytała krzyżując ręce na piersi, gdy oboje siedzieliśmy już na fotelach.
      - Nic nie zrobiłaś, po prostu za dużo o tobie myślę - to ostatnie zdanie wypłynęło ze mnie tak szybko, że skarciłem się za nie w głowie. Miałem nadzieję, że go nie usłyszała.
      - Dużo o mnie myślisz? Tak? - zaśmiała się uroczo. Jednak słyszała, zajebiście Justin. 
      - Nieważne. Jedźmy już - odpaliłem silnik i ruszyłem.

*
      Od godziny Miley szukała czegoś na imprezę. Nie powiem, że ciągłe chodzenie po tych wszystkich sklepach mnie nie znudziło, ale było warto. Mogłem zobaczyć dziewczynę w tych wszystkich kreacjach. Gdyby nie obsługa już dawno bym się na nią rzucił.
      - Justin, co sądzisz o tym? - spytała kiedy wyszła z przymierzalni. Miała na sobie krótką, obcisłą, czarną sukienkę i czerwone, wysokie szpilki.
      - Mil - zamarłem. Nie potrafiłem oderwać od niej oczu, była zjawiskowa. - Wyglądasz zajebiście - podszedłem do niej łapiąc ją za biodra.
      - Więc bierzemy to - uśmiechnęła się i wyrwała z mojego uścisku. Poczułem ukłucie w sercu, kiedy mnie odtrąciła i schowała się w przebieralni. Po kilku minutach wróciła w swoich ubraniach trzymając w dłoni rzeczy na dzisiejszy wieczór. Położyła je na blacie przy kasie, a kiedy wyciągała portfel zatrzymałem ją.
      - Pozwól, że ja zapłacę - uśmiechnąłem się.
      - Wolałabym sama...
      - Nie chcę słyszeć odmowy - objąłem ją ramieniem w pasie i podałem ekspedientce kartę. Zabrałem już zapakowane ciuchy to ręki, schowałem kartę do kieszeni i ruszyliśmy z Miley do kawiarni obok. Zajęliśmy miejsca w głębi pomieszczenia, siadając naprzeciwko siebie. Poczułem wibracje w kieszeni.  Spojrzałem na ekran i zadrżałem - Ashley. Myślałem, że Nath już wrócił, więc szybko odebrałem, żeby dowiedzieć się co się stało.
      - Coś jest nie tak? - spytałem.
      - Nie Justin, Nathan już przyjechał, wszystko w najlepszym porządku, a u was? Mils kupiła już coś? - zagadnęła radośnie. Posłałem Miley uśmiech.
      - Tak, świetnie w niej wygląda, sama się przekonasz jak wrócimy. Dajcie nam jakąś godzinkę i będziemy na miejscu - szepnąłem i rozłączyłem się.
      - Czego chciała? - spytała szatynka.
      - Po prostu powiedziała, że jest już Nath i pytała się jak zakupy. Nic wielkiego - odpowiedziałem.- Co byś chciała? - zapytałem kiedy dziewczyna przeglądała menu.
      - Mam ochotę na tarte z malinami i herbatę - spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczyma.
      - Dobrze - odpowiedziałem i gestem przywołałem kelnerkę. - Dwie tarte z malinami i herbatę poprosimy - zwróciłem się do blondynki. Zapisała nasze zamówienie i po chwili odeszła.
   
Miley's POV:

      - Justin? - przerwałam niekomfortową ciszę.
      - Tak?
      - Nie boisz się, że oni tam będą? W klubie? - zadałam pytanie, które od rana mnie męczyło.
      - Crips? Nawet jeżeli będą to co z tego? Ja tam będę i nie spuszczę z ciebie oka - uroczo mrugnął. W brzuchu poczułam dziwne motylki, a ręce zaczęły mi drżeć. On tak na mnie działa, nie mogłam temu zaprzeczyć. - Nic nie wypiję, Nathan też, więc on zajmie się Ashley, a my będziemy mieć całą noc dla siebie - poczułam jak się rumienię. Nienawidziłam tego uczucia... Schyliłam się delikatnie by ukryć czerwoną twarz za długimi włosami. Poczułam rękę chłopaka na ramieniu. - Miley, nie chowaj się. Słodko się czerwienisz, więc się z tym nie kryj - pogłaskał mnie dłonią po policzku na co zachichotałam. - Z czego się śmiejesz? - spytał zbity z tropu. Spojrzałam na niego, wyszczerzając zęby
      - Z niczego, tylko nie rozumiem...
      - Czego nie rozumiesz? - spytał, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.
      - Tego dlaczego się tak zachowuję. Kiedy jesteś obok ręce zaczynają mi drżeć, głos więźnie w gardle, a w brzuchu czuję dziwne motylki...



___________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*

Planowałam, że rozdział będzie dłuższy, ale co zrobić. ;c Nie mam dzisiaj czasu, bo zaraz spadam na namioty z przyjaciółką. Kolejna część będzie pojutrze, a w najgorszym wypadku za trzy dni. Przepraszam, ale muszę skończyć to co zaczęłam, czyli mojego drugiego bloga. Kiedy napiszę już dwa ostatnie rozdziały na tamten jestem do Waszej dyspozycji, a wpisy tutaj będą codziennie, mam nadzieję. ;)

Co dalej? Jak zareaguje Justin? Co stanie się na imprezie? Czy w klubie coś im grozi ze strony the Crips? Czekam na Wasze opinie. <3


PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY. :(

@highlyabovesky

10 komentarzy:

  1. Jeju boski ;) boje sie ze w klubie stanie sie cos zlego... juz nie moge sie doczekac NN

    thelovestoryforyou.blogspot.com. zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie by było jakby w klubie miley i justin ciągle ze sobą tańczyli i cłowali sie . Żeby było spokojnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. <3<3 kocham cię za to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  4. O będzie się działo *_*
    Zgaduję że będzie gorąco
    Awww . Słodziaki x

    OdpowiedzUsuń
  5. Woaaah , jak słodko *o*
    Czuję że w klubie będzie dosyć gorąco pomiędzy Miley a Justinem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oohoohooo jest coraz goracej mysle ze w klubie wydarzy sie cos niedobrego ale justin obroni miley i bedzie ok

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie, nie nie! Niech oni nie idą do tego klubu :(. Justin i Nathan na pewno się napiją i coś złego się stanie. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie highlyabovesky na bloga "As long as you love me".