poniedziałek, 24 czerwca 2013

III

Justin's POV
        Spojrzałem na nią ostatni raz, zanim wsiadłem do samochodu. Na miejscu kierowcy siedział Nathan. Uśmiechnąłem się i poklepałem go po ramieniu.
        - Kto to był? - zapytał wskazując zaułek, za którym właśnie zniknęła Miley.
        - Nikt.
        - Nie udawaj, nie jestem ślepy. Kim ona jest?
        - Koleżanka z klasy, mało znacząca.
        - Dobra, dobra. Chciałem ci tylko powiedzieć... - jego oczy były wypełnione troską. - Żebyś pamiętał, że masz się w tym mieście w nic nie angażować. Przyjechaliśmy tutaj, żebyś mógł spokojnie skończyć szkołę. Potem znowu musimy się przeprowadzić. Nigdzie nie możemy zostać na stałe, to zbyt niebezpieczne. Sam o tym wiesz - spojrzał na mnie srogo. Po chwili milczenia wsadził kluczyki do stacyjki i powoli odjechał ze szkolnego parkingu.
        - Myślisz, że nie rozumiem? Mam dość tego wszystkiego, a ta dziewczyna to naprawdę tylko znajoma. Nie kłóćmy się, lepiej już jedź - Nath był dla mnie jak brat, przyjaźnimy się od ponad dziesięciu lat i to on wie najwięcej o tym całym gównie w które jestem wpakowany. Razem wprowadziliśmy się do NY, by odpocząć...

Miley's POV
        Powrót do domu trwał krótko. Zamknęłam drzwi z mieszkania i wyciągnęłam telefon. Od razu zadzwoniłam do Ashley. Jeden sygnał, drugi nic; dopiero po trzecim usłyszałam senny głos przyjaciółki.
        - Ash? Co jest? Czemu nie było cię w szkole? - spytałam.
        - Ooo, Miley, cześć, cześć. Nie przyszłam, bo źle się czułam. Chyba grypa, jutro też raczej nie przyjdę.  Przepraszam, że ci nie dałam znać no, ale... Byłam tak zmęczona i słaba, że spałam do dwunastej.
        - Ohh, dobrze, że nic poważnego. Martwiłam się, ale tak btw  do naszej klasy przydzielili nowego - ma na imię Justin.
        - Czemu zawsze się coś dzieje, kiedy mnie nie ma?!?!?! - zachichotałam.
        - Uspokój się lepiej i kuruj się to go szybciej zobaczysz - uśmiechnęłam się.
        - Masz rację, lecę oglądać jakieś filmy. Zadzwonię jeszcze wieczorem, paa.
        - Nono, zdrowiej tam, papa - rozłączyłam się. Zgarnęłam paczkę chipsów z kuchni, rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Właśnie zaczął się mój ulubiony film - LOL, kiedy poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Na ekranie pojawiła się wiadomość:

OD: Nieznany
Co u ciebie, Miley? Pozbyłaś się już tych uroczych rumieńców? - zaśmiałam się do telefonu. Z treści było wiadome, że wysłał ją Bieber. Zapisałam go w telefonie i szybko odpisałam.

DO: Justin.
No, no nie pozwalaj sobie. A ty znalazłeś sobie jakiś obiekt westchnień, bo co będziesz robić kiedy mnie z tobą nie ma? ;)

Wiedziałam, że kiedy odczytał sms'a sam musiał się zarumienić.

OD: Justin.
Nie ma cię, więc się nudzę. Może to zmienimy? ;)

Poczułam motylki w brzuchu, kiedy zobaczyłam, że wysłał mi "oczko". Nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi.

DO: Justin.
Planujesz coś?

OD: Justin.
Zobaczysz, to niespodzianka. Masz godzinę.

Tak szczerze to przeraziła mnie ta wiadomość - " masz godzinę " to brzmi jak z jakiegoś horroru, gdzie ofiara ma  wyznaczony czas, żeby przygotować się na śmierć. Pobiegłam czym prędzej do łazienki, poprawiłam włosy i makijaż, a przez kolejne pół godziny szukałam odpowiedniego stroju. Ubrałam czarne legginsy, bokserkę i czerwoną bejsbolówkę. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać - zgarnęłam telefon i jakieś drobne do kieszeni po czym usiadłam na kanapie. Równo o szesnastej dostałam kolejnego sms'a.

OD: Justin. 
Otwórz drzwi, skarbie. ;)

Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=2h0zoVkapZ8

        Starałam się uspokoić, nie chciałam, żeby moja twarz znowu zrobiła się czerwona. Wzięłam do ręki klucze z szafki i delikatnie nacisnęłam klamkę. To przecież niemożliwe, jak on... Na korytarzu stał nie kto inny jak Bieber. Uśmiechnęłam się na jego widok.
        - Wyglądasz wspaniale - szepnął mi do ucha, mocna mnie przytulając.
        - Mmm, dziękuję - odpowiedziałam i szybko zamknęłam mieszkanie. - Znowu to robisz - zaśmiałam się kiedy szliśmy ramię w ramie po schodach.
        - Co robię?
        - Gapisz się na mnie - wystawiłam język.
        - Tak? Już chyba nie potrafię nad tym zapanować - uśmiechnął się, pokazując szereg anielsko białych zębów.
        - Hah, mogę wiedzieć gdzie idziemy?
        - Napisałem ci przecież, że to niespodzianka. Nie psuj efektu zaskoczenia - zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
        - Mmm, mam pytanie. Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - spytałam zaciekawiona.
        - Mimo, że mieszkam tu od niedawna mam swoje sposoby, maleńka - puścił mi oczko. Wyszliśmy razem przed blok, a chłopak zaprowadził mnie na parking, gdzie stanęliśmy przed czarnym Rang Rover'em. Justin otworzył przede mną drzwi od strony pasażera i machnął ręką na znak, bym wsiadła. Zaskoczona od razu to zrobiłam, czekając aż chłopak usiądzie po drugiej stronie. Znowu się uśmiechnął, a ja poczułam motylki w brzuchu.
        - Wiesz co? Teraz to ty gapisz się na mnie - zachichotał.
        - Przestań! - dźgnęłam go mocno w brzuch.
        - Czyli podoba ci się to co widzisz - powiedział chrapliwym, seksownym głosem.
        - Chciałbyś - zatrzepotałam swoimi rzęsami.
        - Wiesz co nas różni? To, że mi to nie przeszkadza - odpalił auto. Zmierzyłam go wzrokiem, po czym oparłam głowę o szybę, starając się nie zwracać uwagi na chłopaka. Muszę powiedzieć, że nieźle prowadził i unikał za wszelką cenę korków, a uwierzcie mi w Nowym Yorku to naprawdę trudne. Po jakichś piętnastu minutach milczenia zatrzymał się w nieznanym mi lesie. Wysiadłam z samochodu i usłyszałam szum liści.
        - Mogę wiedzieć, co masz zamiar robić tutaj? - spojrzałam na niego, zbita z tropu. Trzasnął drzwiami i zbliżył się do mnie na tyle blisko, że czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.
        - Zgwałcę cię - szepnął mi do ucha, łapiąc moje nadgarstki.
        - Słucham? Że co? - wytrzeszczyłam oczy próbując za wszelką cenę wyrwać się z uścisku.
        - Hahaha, przecież żartowałem. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny - odsunął się ode mnie, delikatnie upuszczając moje dłonie.
        Po chwili wyciągnął z bagażnika wielki kosz i koc. Wolną ręką objął mnie w talii.
        - Spokojnie, chodź pokażę ci coś - uśmiechnął się, a cały strach, który przed chwilą mną zawładnął zniknął tak szybko jak się pojawił. Ruszyliśmy wzdłuż dróżki, a po pięciu minutach staliśmy już na pięknej, wielkiej polanie gdzie słońce świeciło, migocząc wśród koron drzew, na trawie można było zauważyć wielkie skupiska przeróżnych kwiatów. Justin odłożył rzeczy na ziemię i rozłożył koc.
        - Masz zamiar tak stać? Mówiłem już, że ci nic nie zrobię, to zwykły piknik - zaśmiał się, siadając.
        - Ohhh - usiadłam "po turecku" tuż przed nim. Chłopak wyciągnął zawartość kosza na koc; zauważyłam kilka kanapek, paczkę chipsów, soczki i paluszki.
        - Mam nadzieję, że zasmakuje ci to co dla ciebie przygotowałem - wyszczerzył zęby.
        - Juss?
        - Tak, Miley?
        - Czy... Czy to jest randka? - wyrwało mi się.
        - To już zależy od ciebie, słoneczko - puścił mi oczko, przez co mimo starań moja twarz pokryła się rumieńcem.

__________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*

Hej, heej. :) Kolejny rozdział za nami. ;) Dziękuję, że się tak udzielacie i zaglądacie! Dwa dni, a już mamy ponad 700 wyświetleń, jesteście wspaniali! :* Jeżeli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach to zapraszam do zakładki "Informowani"

x

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam twojego bloga!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę talentu do pisania , i wyobraźni :3 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału , oby było coraz ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahhahahahahahah xd
    Pięknie! Justin, Justin, Justin!
    Dajesz, dajesz nie przestajesz <333
    Madzia xx

    OdpowiedzUsuń
  4. +Możesz podać mi linka do tych szablonów?? :***

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko jakie BOSKIE ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No idealne ;D <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie highlyabovesky na bloga "As long as you love me".