niedziela, 14 lipca 2013

VIII

Justin's POV:
     Spojrzałem na dziewczynę ze strachem. Nie sądziłem, że będzie drążyć ten temat. bynajmniej nie tak szybko. W mojej głowie szalał istny huragan. Nie miałem bladego pojęcia co mam teraz zrobić, co powiedzieć Miley. Z drugiej strony jeżeli nic nie powiem ona najprawdopodobniej odejdzie, a do tego doprowadzić nie mogę. Westchnąłem, kiedy dotarło do mnie jaki jestem bezsilny. Spojrzałem w niebieskie oczy Mil, w których mógłbym tonąć godzinami. Szatynka położyła na moim ramieniu dłoń, dzięki czemu udało mi się wyrwać z zadumy.
     - Justin, proszę... - próbowała dodać mi otuchy.
     - Dobrze, ale najpierw usiądźmy, okej? - zaproponowałem, a dziewczyna przytaknęła. - Nie wiem od czego zacząć - przeczesałem włosy ręką, próbując chociaż na chwilę się uspokoić.
     - Może od początku? - zaproponowała z uśmiechem.
     - Może tak będzie najlepiej - szepnąłem. - Miley, niedawno przeprowadziłem się tu z Nathanem. Wcześniej mieszkaliśmy w Los Angeles - miasto imprez, wyścigów ulicznych, a na dodatek rejon naszpikowany gangami. Kiedy wyniosłem się od moich rodziców musiałem sam zdobyć pieniądze, a nie było to tak łatwe jak sądziłem. Poznałem na jednej z imprez pewnego faceta, który oferował mi mnóstwo kasy za drobną robotę. Brian, bo tak nazywał się ten chłopak po prostu kazał mi przewieść skrzynię broni. Musiałem tylko pojechać z nią do innego stanu, a za to dostałem tyle kasy, że mogłem bez problemu zapłacić  czynsz i inne wydatki, a resztę, dość sporą miałem dla siebie - serce zaczęło mi bić z każdą chwilą coraz mocniej. Wziąłem głęboki wdech i ciągnąłem dalej: - Po tym razie zawsze kiedy potrzebowałem gotówki spotykałem się z Bro (skrót od Brian, który będzie często używany w tym ff). Po czasie ogłosił mi, że należę już do jego gangu. Crips - największy w całym LA. Nie mogłem się od tego wymigać, nie mogłem uciec, wiedziałem, że Brian prędzej czy później mnie złapie, a zresztą potrzebowałem pieniędzy. Po kilku miesiącach pracowania dla nich jako transport w jakiś sposób "awansowałem" i przydzielili mnie do wyciągania pieniędzy od dłużników. Jak już mówiłem - nie mogłem się wycofać, a najgorsze było to, że wciągnąłem w to bagno mojego najbliższego przyjaciela - Nathan miał problemy z policją i mnóstwo niespłaconych mandatów. Nie wiedziałem jak inaczej mogę mu pomóc, zdradziłem po prostu swoją tajemnicę, a mu się to spodobało i z czasem on został chłopakiem od "transportu". Każdego dnia pocieszałem się, że to zwykła praca jak każda inna, ale do czasu - spojrzałem na przerażoną twarz dziewczyny. Siedziała obok z lekko rozchylonymi ustami cały czas wbijając we mnie wzrok.Wiedziałem, że czekała na to co powiem. - Do czasu kiedy musiałem kogoś zabić. Bro zabrał mnie na jedną z ich "akcji". Przed wejściem do jednego z magazynów na odludziu kazał mi trzymać broń blisko. Niby zawsze miałem pistolet przy sobie, ale nigdy nie musiałem go używać, wystarczyło, że "dłużnik" go zobaczył i od razu oddawał forsę.
     Zacząłem się denerwować, ale szedłem cały czas za Crips'ami. W sali, w której po kilku minutach się znaleźliśmy już ktoś na nas czekał. Na pierwszy rzut oka powiedziałbym, że kilku, ale im bardziej się do nich zbliżaliśmy tym coraz więcej mężczyzn wychodziło z ciemnych zakątków. Poczułem dreszcze. Wtedy usłyszałem, że jeden z nieznajomych się odezwał. Zaczął rozmawiać z Brian'em o jakimś szefie, układzie pomiędzy nimi, że nie dotrzymaliśmy obietnicy, ale nie pamiętam wszystkiego dokładnie. Przez strach, który czułem wtedy nie potrafiłem się skupić. Usłyszałem pierwszy strzał i aż podskoczyłem z wrażenia, ale nikt tego nie zauważył. Zaczęło się piekło. Ci z tego drugiego gangu zaczęli strzelać do naszych i dzięki temu mogłem zrozumieć czemu O'Donnell przypomniał mi o broni. Wyszarpałem szybko pistolet i zanim się obejrzałem już strzelałem na oślep. Nie miałem bladego pojęcia co zrobić, jeden z naszych już leżał martwy, ale do teraz nie mam pojęcia, który to był. Szybko rzuciłem się na ziemię i zacząłem czołgać do wyjścia. Nikt chyba nawet nie spostrzegł, że spie... uciekam, ani nie usłyszał w mieszaninie wulgaryzmów i huków. Przed magazynem stał samochód z gangu, nawet nie przemyślałem co robię, a już wracałem nim do miasta. Pojechałem jak najszybciej się dało do miejscówki Crips, mając nadzieję, że znajdę Nathana. Na nasze szczęście wrócił wcześniej. Bez słowa zabrałem go do samochodu, który wcześniej ukradłem, a nim pojechaliśmy do naszych mieszkań. Po drodze wyjaśniłem w czym rzecz. Zostawiliśmy auto gangu, a w dalszą podróż pojechaliśmy samochodem Nath'a. Przyznał mi rację, że najlepszym sposobem była ucieczka. Nie chcieliśmy dalej uczestniczyć w tym gównie, a nie mogłem go tam zostawić, bo wiedziałem, że po czasie będzie na moim miejscu. No i tak znaleźliśmy się tutaj. Kiedy wynajęliśmy już mieszkanie pierwsze co to obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się wychylać, ani w nic angażować. W LA oboje prowadziliśmy dość "lekkie" życie, jeżeli wiesz o czym mówię. Tym razem miało być inaczej. Ja miałem skończyć szkołę, Nath zobowiązał się, że znajdzie jakąś legalną pracę, a po roku się stąd wyniesiemy. Szczerze mówiąc, kiedy zobaczyłem ciebie w klasie zapomniałem o obietnicy. Chciałem spróbować i kiedy się zgodziłaś gdzieś wyjść  ze mną byłem wniebowzięty. Nie myślałem o konsekwencjach i nie sądziłem, że po tak krótkim czasie oni będą wiedzieli gdzie jesteśmy. Stąd ten bałagan w twoim mieszkaniu. Domyślili się, że coś nas wiąże i chcieli nas nastraszyć. Dlatego musiałem cię zabrać, przecież nie mogłaś zostać sama. Zważywszy, że to wszystko przeze mnie czuję się za ciebie odpowiedzialny - ostatnie zdanie powiedziałem na jednym wdechu i zamknąłem oczy. Bałem się reakcji dziewczyny.

Miley's POV:
     Potrzebowałam chwili by "przetrawić" informacje, które właśnie wypłynęły z ust chłopaka. Nie. To przecież niemożliwe. Justin i gang? Nie przeszło by mi to nigdy przez głowę. Nigdy, bym go nie posądziła o coś takiego, mimo, że znam go tak krótko. Nie miałam bladego pojęcia jak zareagować. Odruchowo położyłam dłoń na jego barku. Chłopak cały czas miał zamknięte oczy, więc w końcu się odezwałam.

     - Przepraszam - mój głos drżał przez gulę, którą cały czas czułam w gardle.
     - Za co ty przepraszasz? - zapytał zbity z tropu. Rozchylił delikatnie powieki i spojrzał na mnie swoimi karmelowymi oczyma. Jego tęczówki były wypełnione smutkiem i złością.
     - Nie powinnam tego z ciebie wyciągać. Nie powinnam naciskać, to wszystko moja wina. Nie musisz się martwić o mnie, zostaję, nie chcę się stąd ruszać - uśmiechnęłam się do niego, mając nadzieję, że jakoś mu poprawię humor.
     - To nie twoja wina, nie mogłabyś żyć u mnie w niewiedzy, zresztą i tak byś się dowiedziała, prędzej czy później - Justin "poczochrał" swoje i tak już nieułożone włosy. Szczerze mówiąc było to bardzo seksowne i wręcz pociągające. Dobra hormony, stop. - Dobrze, że zostajesz, nawet nie wiesz jak się cieszę - w jego oczach zauważyłam drobne iskierki radości. Juss objął moją talię swoim umięśnionym ramieniem, kiedy ja oparłam głowę o jego tors. W jego obecności czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że kiedy jestem z nim nikt nie może nic mi zrobić. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałam, żeby ta chwila trwała, nie chciałam uwalniać się z jego objęcia, ale niestety usłyszałam dzwonek telefonu. Wstałam pośpiesznie, biorąc telefon z szafki.Spojrzałam na ekran, by dowiedzieć się kto dzwoni. Ash.
     - Tak kochanie? - starałam się, żeby mój głos brzmiał całkiem spokojnie. Nie spodziewałam się tego co usłyszałam po drugiej stronie.
     - Miley, Miley - nie dało się ukryć, że dziewczyna była w strasznym stanie. Płakała, a głos łamał się jej, kiedy próbowała coś więcej powiedzieć.
     - Ashley, coś się stało? - prawie krzyknęłam. Justin nagle się zerwał i podszedł do mnie szybkim krokiem. Wyrwał mi nagle telefon z ręki i przyłożył go do swojego ucha.
     - Shhh, uspokój się, weź kilka wdechów i powiedz mi spokojnie co się stało? Jakoś ci pomożemy z Mil - powiedział do dziewczyny. Jego głos był tak kojący, że widziałam oczami wyobraźni jak dziewczyna stara się za wszelką cenę uspokoić.
     - O kurwa - wyrwało się Justinowi po chwili. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Zabierz stamtąd wszystkie swoje rzeczy, ubrania, dokumenty i to co będzie ci potrzebne. Daj mi dziesięć minut, zaraz tam będę - powiedział zdenerwowany i rozłączył się. Spojrzał na mnie, a jego ciało natychmiast się napięło.
     - Co jej? - spytałam przerażona.
     - Crips, znowu - westchnął i złapał moją dłoń. Nie miałam bladego pojęcia co tym razem się stało. Zbiegłam szybko z chłopakiem na dół do salonu, gdzie siedział Nathan.
      - Co jest? - od razu zerwał się, stając przed nami. Domyślił się, że coś jest nie tak, widząc strach wypisany na naszych twarzach. Justin był wściekły. Bałam się, że zaraz wybuchnie.
     - Muszę jechać po Ashley, ty zostań z Miley - powiedział i popchnął mnie delikatnie w stronę przyjaciela. - Oni znowu wrócili, po raz kolejny bierzemy udział w tej pieprzonej grze, Nath - warknął i szybko ruszył w stronę wyjścia. Szatyn przy którym właśnie stałam nie odezwał się ani słowem. Nie odrywał wzroku od drzwi, w których właśnie zniknął Bieber. Powiedzieć, że się bałam to za mało.  Znacie to uczucie kiedy cholernie martwicie się o osobę na której wam zależy, ale nie możecie jej pomóc? Ja właśnie to w tamtej chwili czułam. Byłam bezradna i przerażona...



_______________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. :*

Co będzie dalej? Co się stało z Ashley? Co w tej sytuacji zrobią chłopcy? Czekam na Wasze opinie. <3

No więc mamy już ósemkę. :) Rozdział napisałam w jakieś półtorej godziny. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. :*

Przepraszam za błędy, ale nie mam sił dzisiaj sprawdzać tekstu :( 

x

5 komentarzy:

  1. Jak obiecałam przeczytałam i powiem ci, że to jest genialne! Już kocham to opowiadanie <3 @changemydream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, nie masz pojęcia ile Twoja opinia dla mnie znaczy. <3 Mam nadzieję, że nadal będziesz tutaj zaglądała, kc. <333

      Usuń
  2. Kocham, kocham ,kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie highlyabovesky na bloga "As long as you love me".