Justin's POV:
Nie sądziłem, że Miley będzie tak nierozsądna by wsiąść do samochodu nieznajomego... Wszędzie poznam tego czerwonego potwora. Brian ją ma, a ja stoję jak idiota na ulicy gapiąc się na zakręt za którym przed chwilą zniknęli. Co ze mną nie tak? Wbiegłem szybko do mieszkania zabierając tym samym klucze i telefon. Szybko wystukałem sms'a do Nathana - "Potrzebna obstawa do domu. Wracajcie. Bro zgarnął Mil" Jak mogłem do cholery do tego dopuścić? Po tym wszystkim?! Jeszcze skłamałem, że jej nie kocham. Kurwa, teraz to mnie znienawidzi. Wsiadłem do czarnego porsche w garażu i wyjechałem szybko na ulicę. Najgorsze było to, że nie miałem bladego pojęcia gdzie ich znajdę. Moim ostatnim ratunkiem był Marcus. Wybrałem szybko jego numer, a po dwóch sygnałach usłyszałem niski głos po drugiej stronie słuchawki.
- Stary, co u ciebie? - zaczął.
- Nie mam czasu na plotki, Marc. Nie wiesz gdzie podziewa się Bro?
- Wiem, ale nie możesz tam jechać..
- Bo? - warknąłem do komórki, biorąc ostry zakręt w prawo.
- Ta twoja dziwka to zwykła przynęta. Specjalnie ją zgarnął, żeby mieć ciebie. Daj sobie z nią spokój i odpuść.
- Nie odpuszczę, bo ją kocham, idioto, a jeżeli byłbyś dobrym kumplem to powiedziałbyś gdzie jest! - krzyknąłem.
- To twoja sprawa, nie będę się wtrącał. Masz szczęście, dzisiaj powinno być tam pusto, Brian wyznał nam, że zdobędzie i ciebie w starym mieszkaniu w Nowym Yorku. Adres podeślę ci sms'em - *beep*beep*beep* - rozłączył się. Po kilku minutach dostałem wiadomość z namiarem na miejsce gdzie właśnie znajdował się mój "cel". Niech go tylko dorwę, a pożałuje, że kiedykolwiek zabrał mi Mils...
Miley's POV:
- Możesz się już zatrzymać - powiedziałam niepewnie widząc okolice mojego mieszkania.
- Oh nie, Miley.
- Poczekaj co? Nie mówiłam ci jak się nazywam, a zresztą dlaczego się nie zatrzymujesz? - spytałam drżącym głosem. Zaczęłam się denerwować. Z każdą chwilą coraz bardziej żałowałam tego, że uciekłam od Justina.
- Czy twój ukochany nie ostrzegł cię, że ze nieznajomymi się nie rozmawia, a co dopiero wsiada z nimi do ich samochodów? - obdarzył mnie bezczelnym uśmieszkiem. Gdybym mogła to starłabym go jednym ruchem ręki, ale w obecnej sytuacji czuję się jakby ktoś przywiązał mnie do fotela. - Co mała? Odebrało ci mowę? Jeżeli krępuję cię, że mnie nie znasz, to jestem Brian, albo jak kto woli Bro, Justin ci pewnie o mnie wspominał - zachichotał i odwrócił wzrok, by znów móc skupić się na drodze. W tamtej chwili zapaliło mi się jasne światło w głowie. Bro... Gdzieś o nim słyszałam. Zaczęłam cofać się pamięcią do naszych rozmów z Justinem. No i już wiem. PRZECIEŻ BRIAN, TO TEN, KTÓRY WEPCHNĄŁ GO DO GANGU. Jestem w niezłym gównie, delikatnie mówiąc.
- Zatrzymaj się - szepnęłam.
- Co słoneczko? - spytał i odwrócił się do mnie.
- Prosiłam, żebyś się zatrzymał. Chcę wrócić.
- Nigdzie nie pójdziesz, malutka. Zostajesz ze mną, trochę się pobawimy - mówiąc to położył swoją ohydną dłoń na moim kolanie, a drugą cały czas trzymał na kierownicy. Odruchowo strzepałam jego rękę, a w rezultacie ujrzałam jak napina szczękę i jego oczy ciemnieją. - Coś nie tak? - zaśmiał się, ponawiając wstrętny gest. Jego palce zaczęły wędrować po moim udzie, a ja nie wiedziałam co z tym zrobić. - Sprawię, że to pokochasz - warknął i zatrzymał się. Sądziłam, że zawiezie mnie do jakiegoś obskurnego magazynu, bo w końcu czego można się spodziewać po kolesiu z mafii, a zamiast tego przede mną stoi całkiem schludny i przytulny domek.
- Podoba ci się, co? - spytał. - Uwierz, moja sypialnia spodoba ci się jeszcze bardziej - uśmiechnął się kiedy wysiedliśmy i objął mnie w tali silnym ramieniem. Starałam się uciec, jakoś od niego odsunąć, ale był zbyt umięśniony.
Justin's POV:
Jechałem najszybciej jak tylko potrafiłem. Mój telefon ciągle wibrował - Nathan i Ashley jak tylko dowiedzieli się o Miley zaczęli wariować i wydzwaniać. Szkoda tylko, że mi to w żadnym stopniu nie pomoże. Wskazówka prędkości szalała, a ja nadal wyklinałem siebie pod nosem. Jeżeli mi się uda zabrać ją stamtąd. Przestań Justin pieprzyć! Nie ma czegoś takiego jak "jeżeli"! Uda mi się. Wtedy nigdy jej nie wypuszczę, nie mogę jej opuścić, za bardzo mi na niej zależy. Muszę w końcu to przyznać. Zakochałem się w niej po uszy...
Miley's POV:
Starałam się uspokoić oddech i ogarnąć. Przecież zaraz Justin po mnie przyjedzie. Moment, a stanie w drzwiach na białym rumaku w lśniącej zbroi. Kurwa, Miley przestań marzyć. Nie wie gdzie cię szukać, nie przyjedzie tu, bo nie ma po co, nie ma dla kogo. Spieprzyłam. Nie zwracałam uwagi na wystój domu, kiedy byłam ciągnięta za rękę przez Briana. Po chwili weszliśmy jak mniemam do jego sypialni...
- Witaj w niebie, ślicznotko. Będziesz krzyczała moje imię - powiedział niskim tonem, myśląc, że jakoś mnie uwiedzie. Ani myślę się do ciebie zbliżać idioto. Nie masz karmelowych, głębokich oczu, ciemnych, blond włosów, ani tych malinowych, miękkich i pulchnych ust. Po prostu nie jesteś Justinem, cieniasie.
- Odwal się ode mnie - warknęłam i wyrwałam się z jego uścisku na moment, by chwilę potem zostać agresywnie popchnięta na łóżko.
- Chciałem, żeby było ci wygodnie i miło, ale nie dajesz mi innego wyboru, dziwko - chciałam coś mu odpysknąć, ale rzucił się na mnie i natarł swoimi suchymi wargami na moje. Zacisnęłam szczękę i nie oddawałam pocałunku. - Pocałuj mnie, kurwa - warknął mi do ust. Nadal zaciskałam wargi za wszelką cenę. Jego dłonie były wszędzie. Zaczął mnie dotykać na odkrytej skórze. Wykonywałam wiele dziwnych ruchów, by go zrzucić, ale to go tylko nakręcało. Złapał koniec mojej bluzki nie odrywając swoich ohydnych warg od moich i zaczął ją ze mnie ściągać. O nie, kurwa. Odruchowo chciałam mu wymierzyć siarczysty policzek, kiedy zablokował moje nadgarstki. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie bolało, ale nie odzywałam się, mając skrytą nadzieję, że znudzi mu się. Dorwał się do rozporka, kiedy nagle... BOOM. Usłyszeliśmy wielki łomot gdzieś na dole w domu. Brian oderwał się nareszcie, spojrzał na mnie zaskoczony i podszedł do drzwi. Odwrócił się:
- Niedługo wrócę, bądź grzeczna. - I wyszedł. Zaczęłam się trząść. Nie potrafiłam poukładać myśli. Jakiś kryminalista porwał mnie... Czekaj wróć, sama mu przecież idiotko wepchałaś się do samochodu. Przywiózł mnie tu, chce mnie zgwałcić. Jestem tego pewna. Jedyną osobą, która może mi teraz pomóc jest Justin, ale on ma mnie gdzieś. Nienawidzi mnie i pewnie już o wszystkim zapomniał, a teraz siedzi z dupą przed tv. No Miley myyyśl, co teraz zrobisz. Uciec? Wystarczyłoby wybiec z tego pokoju i pobiec gdziekolwiek, byleby jak najdalej od tego sukinsyna. Z drugiej strony - jeżeli mnie zauważy to nie wątpię, że najpierw wykorzysta, potem będzie torturował, a następnie zabije. Zresztą nie znam tego terenu, gdzie miałabym uciec? Prędzej czy później by mnie odnalazł. Cichy, wewnętrzny głos kazał mi zostać tu gdzie jestem, raz może i się na nim zawiodłam, ale teraz byłam pewna, że ma rację. Nie słyszałam jakichś niepokojących odgłosów. Oddech już trochę się uspokoił, a ja odważyłam się przesunąć na krawędź łóżka, by opuścić zdrętwiałe nogi na podłogę. Co za ulga.. Kolejny huk. Jezu, co tam się dzieję? Wyjść? Uciekać? Zostać tu i czekać na powrót Briana?
Nie zdążyłam podjąć decyzji, gdy w drzwiach nagle pojawił się...
- Justin? - szepnęłam.
__________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Witam Was kochani. :) Mam kilka ważnych spraw i proszę każdego o przeczytanie.
Rozdziały będą pojawiać się mniej więcej co cztery, pięć dni, więc proszę bez spiny. Dokładnych dat Wam nie podam - wszystko będzie napisanie w "Kiedy następny?".
Druga rzecz. To, że nie dodawałam ostatnio rozdziału to tylko moja prywatna sprawa, miałam dużo problemów z którymi sobie musiałam poradzić, więc bez kłótni. No i odnośnie komentarzy - nigdy na Was niczego nie wymuszałam, wiem, że opinie dodajecie z własnej nieprzymuszonej woli, ale zrozumcie, że każda szczera i obiektywna ocena bloga podnosi mnie na duchu. Każde wejście i nowy komentarz powoduje na twarzy uśmiech, wierzcie mi na słowo. Dlatego proszę Was o minutkę poświęcenia i opisania Waszych emocji po przeczytaniu, choćby jednym słowem. W momentach kiedy weny po prostu nie mam czytam to wszystko i od razu mam ochotę dla Was coś napisać.
Trzecia rzecz. Tak założyłam aktualnie DRUGIEGO bloga i nie krytykujcie mnie, że będę teraz poświęcać mniej czasu na MMYS, bo tak nie jest. Nie wiem skąd fala hejtów na asku, które po prostu powalają: "Sądziłam że jesteś rozsądna, ale jednak się myliłam. Znowu chcesz zostawić swojego bloga dla jakiegoś innego, co za idiotka.." czy "usun tego nowego bloga ;_____;". Wspominałam nieraz już, że tworzę blogi, by kształcić język, bo w końcu z książką łączę swoją przyszłość. Nie bójcie się o mnie, wyrobię się z dwoma na raz. Justin i tak będzie na pierwszym miejscu, więc nie macie o co się denerwować. W końcu to ja "hardcorowa" bloggerka po nieprzespanej nocy w namiotach wypiłam kilka kaw, by dla Was dodać rozdział. Mówiłam już, że jesteście dla mnie ważni i tak pozostanie.
Dobra, bo zaraz zaśniecie czytając to.
Wiem, rozdział krótki, ale musiałam go podzielić na dwie części, by dodać choć trochę dzisiaj.
Nie sprawdzałam go, więc PRZEPRASZAM, ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY,
Co dalej? Czy Justin uratuje Miley? Gdzie podział się Bro? Czekam na Wasze opinie. <3
x / @highlyabovesky
KOCHAM TO <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział .... zresztą jak każdy <3 piszesz naprawdę dobre blogi , sa ciekawe i nigdy nie nudzę się czytając je *o* zazdroszczę tym samym talentu do pisania , jak i tych wszystkich pomysłów na każdy rozdział ♥ drugi blog na pewno będzie równie dobry jak ten , chociaż .. może i lepszy :*
OdpowiedzUsuńHdidusvznzjxbzjsbxus Świetny rozdział < 333
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKoocham <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) ciekawe co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńMEGA.! <3
OdpowiedzUsuńOni się naprawdę w sobie zakochali <3
OdpowiedzUsuńOby Justin uratował Miley ..
O Boże :o
OdpowiedzUsuńCiekawe co Justin zrobił z Bro ..
O nie! Co za dureń z tego Bro :/. Jesteś świetna. Nie zwracaj uwagi na te hejty.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny <3 Czy Justin zabił Bro ?? Czy uratuje Mils? Aaa nie moge wytrzymać napięcia *.*
OdpowiedzUsuńProszę nexta (nie oszukuję to jest mój pierwszy komentarz pod tym rozdziałem) naprawdę wierzę Ci że nie zaniedbasz tego bloga ale ciężko będzie... Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością (też nie oszukuje - pisze pierwszy komentarz :) ). Masz talent :)
OdpowiedzUsuńidealny ;c
OdpowiedzUsuńczekam na nn :))
OdpowiedzUsuńAŻ MI SERCE STANĘŁO :O
OdpowiedzUsuńooo nie :(
OdpowiedzUsuńczekamy ...
OdpowiedzUsuńcoraz ciekawiej :D
OdpowiedzUsuń