Miley's POV:
- Justin? - szepnęłam, kiedy chłopak oderwał się de mnie, by nabrać powietrza.
- Tak kochanie? - starałam się ukryć samozachwyt, kiedy blondyn nazwał mnie swoim "kochaniem". Uśmiechnęłam się.
- Trochę zmokliśmy, nie sądzisz? - zachichotałam. - Wydaję mi się, że powinniśmy już wracać - pocałowałam delikatnie policzek chłopaka.
- Przy tobie nie czuję deszczu ani zimna, ale masz rację, chodźmy - odpowiedział radośnie odkładając mnie delikatnie na drogę przyozdobioną już masą kałuż. Ujął moją dłoń w swoją i ruszył w stronę samochodu. Nie potrafiłam przestać się szczerzyć, mimo wszystko. Oboje szybko zapomnieliśmy o Brian'ie,o tym co się działo w jego domu i o sprzeczce. Poczułam się w końcu szczęśliwa. Justin nie spuszczał ze mnie wzroku. Odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę do naszego domu. Jechaliśmy w ciszy, ale to nie byłą ta niezręczna cisza przy której czujesz się nieswojo. Po czasie zatrzymaliśmy się na podjeździe. Wysiedliśmy w tym samym momencie, a kiedy chłopak okrążył pojazd i znalazł się obok mnie, objął moją talię swoim umięśnionym ramieniem. Poczułam dziwne motylki w brzuchu, a twarz od razu się zarumieniła. Byłam wdzięczna losowi, że Justin nie zauważył mojego stresu w jego obecności. Weszliśmy zmarznięci i przemoczeni do ciepłego, ku mojej uldze pomieszczenia. Od razu poczułam parę rąk oplatających moje ramiona.
- Co jest? - zgarnęłam busz brązowych włosów z mojej twarzy.
- Nie wiesz jak się cieszymy, że wróciłaś - odetchnęła z ulgą Ashley odsuwając mnie przed siebie na długość ramion.
- Czyli rozumiem, że o wszystkim wiedzieliście - zaśmiałam się.
- Oczywiście, Justin od razu do mnie napisał - powiedział Nathan, który stał kilka kroków od nas. Przybili sobie piątkę z Justinem, a teraz stali i gapili się na nas, szczerząc do siebie.
- Mam pomysł. Macie może ochotę na jakąś wspólną kolację dzisiaj? Coś przygotuję, ale ktoś musi pojechać po produkty. - Zaproponował Nath.
- Ja się piszę - zachichotałam, a mi zawtórowała Ash.
- Więc ja pojadę po produkty, tylko co mam kupić? - spytał rzeczowo Justin. Zabrałam przyjaciółkę do salonu, zostawiając chłopaków w tyle. Włączyłyśmy jakiś film w TV i usiadłyśmy wygodnie na kanapie.
- Miley? - szepnęła szatynka.
- Hmm?
- Jak tam z tobą i Justinem?
- A jak ma być?
- No, bo weszliście i trzymaliście się za ręce. Kilka godzin temu ktoś cię porwał, a ty uśmiechasz się jak głupia. Co jest? - spojrzała na mnie.
- Nic specjalnego, tylko tak jakby dzisiaj wyznaliśmy sobie miłość - powiedziałam na jednym tchu.
- Co zrobiliście?! - krzyknęła, a ja byłam pewna, że wszyscy w okolicy ją usłyszeli.
- Ashley! Zamknij się - warknęłam przez zęby.
- No okej, okeej. Powiedzieliście to sobie? Jejku jakie to słodkie - uderzyłam ją pięścią w ramię, a po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać. W końcu skupiłyśmy uwagę na filmie, kiedy do salonu wszedł Nath.
- Co oglądacie? - spytał i usiadł pomiędzy nami.
- Seks w wielkim mieście - zachichotała Ash. Wiedziałam, że jej radość jest wywołana zajściem pomiędzy mną, a Justinem. W sumie to się jej nie dziwię, sama nie potrafię skupić się na czymkolwiek. Ciągle wracam myślami do chwili w deszczu i do Justina. Po jakimś kwadransie z wspomnień wyrwał mnie niski głos Nathan'a.
- Która chce mi pomóc w kuchni? - spytał z uśmiechem.
- Ja mogę, bo lepiej nie przeszkadzać Ashley, kocha ten film. Chodźmy - złapałam rękaw chłopaka i ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Dobra Miley, najpierw to trzeba tu posprzątać. Zabiorę się za mycie naczyń, a ty mogłabyś ogarnąć trochę chaos na stole?
- Jasne - w pomieszczeni zapanowała cisza przerywana tylko i wyłącznie odgłosem wody i moich westchnięć. Ash miała rację - nie potrafię przestać się uśmiechać, ale to chyba nie grzech, co?
- Miley - usłyszałam. - Miley - znowu. - Ziemia do Miley! - krzyknął Nath.
- Przepraszam, co się stało? - spytałam i usłyszałam hałas za drzwiami. Justin już wrócił.
- Chciałem tylko cię prosić, żebyś podała mi ścierkę z blatu, bo nie mam czym rąk wytrzeć - posłał mi blady uśmiech. Bez namysłu porwałam kawałek materiału i zaczęłam robić szybkie kroki w stronę chłopaka. - Uważaj, tutaj jest mokro, woda mi się.. - nie zwróciłam uwagi na jego słowa, kiedy nagle poślizgnęłam się i wylądowałam w ramionach przyjaciela. Na moje nieszczęście w drzwiach jakby znikąd stanął Justin. Oczy prawie wyleciały mu z orbit, szczękę miał mocno zaciśniętą, co uwydatniało jego idealne kości policzkowe.
- Juss to nie tak jak wygląda, stary - powiedział Nathan. Dopiero teraz zrozumiałam jak to wyglądało. Tego samego dnia wyznałam mu miłość, a teraz nagle ląduję w objęciach jego najlepszego przyjaciela? Boże.
- Właśnie to nie tak... - zaczęłam, ale zanim mogłam go jakoś zatrzymać on rzucił zakupione produkty na jeszcze mokry stół i obrócił się na pięcie. Zobaczyłam jak szybko wbiega po schodach, a po chwili znikna za drzwiami sypialni. Do kuchni wleciała Ashley.
- Co z nim? Ohhhh - jej wzrok odwrócił się od pokoju, w którym obecnie znajduje się blondyn, a skupił na nas.
- Mam nadzieję, że tobie tego nie muszę tłumaczyć, Ashley. Po prostu pośliznęłam się na mokrej posadzce, a Nath tylko zatrzymał mnie przed upadkiem, nic więcej - powiedziałam, wracając do pozycji stojącej.
- Jasne - uśmiechnęła się miło dziewczyna. No, chociaż ona uwierzyła. - Nie radzę ci teraz tam iść, daj mu ochłonąć. Pomóc wam w czymś? - spytała rozpakowując zakupy.
***
- Nathan to jest wyśmienite, ale muszę was przeprosić. Zajrzę do Justina. - Powiedziałam odchodząc od stołu.
- Dobrze, my też będziemy już się zbierać. Pomożesz mi? - chłopak zwrócił się do dziewczyny, która ochoczo przytaknęła głową. Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w stronę sypialni, którą dzieliłam z blondynem. Serce biło mi szybciej z każdym kolejnym krokiem, a ręce drżały jak oszalałe. Justin nie zszedł na kolację, siedział przez ponad godzinę w tamtym pokoju bez słowa. Nie wiedziałam co mu jest, ale miałam nadzieję, że nie wybuchnie kiedy mnie zobaczy w progu.
Otworzyłam nieśmiało drzwi. Chłopak leżał na brzuchu na łóżku. Nawet nie zdjął ubrań, ani butów. Po cichu podeszłam i położyłam się obok. Kiedy Juss wyczuł jak materac obniża się pod moim ciężarem jego ciało nagle się napięło. Delikatnie objęłam umięśniony tors Justina kreśląc uspokajające ślady na jego odkrytych ramionach.
- Co się stało? Czemu nie zszedłeś do nas na dół? - szepnęłam.
- Po co? Żeby widzieć jak mizdrzysz się do Natha? Darujcie sobie. - Warknął. Nie odpowiedziałam. Zaczęłam składać wilgotne pocałunki na jego karku, mając nadzieję, że to go trochę uspokoi. Niestety to nic nie dało.
- Zostaw mnie. Wychodzę - prawie krzyknął i wyrwał się z mojego uścisku. Osłupiałam i nie miałam pojęcia jak zareagować. Widziałam jak chłopak zakłada swoją skórzaną kurtkę i wychodzi pośpiesznie z pokoju. Co to kurwa było? Co jest? Zeskoczyłam szybko z łóżka i wybiegłam na dół. Mogłam tylko zobaczyć plecy chłopaka, a po chwili zamknięte drzwi. Z kuchni wyszedł Nathan z Ash.
- A jemu co? - spojrzał na mnie zaciekawiony chłopak. Z moich oczu wypłynęły łzy. Nie potrafiłam ich powstrzymać, więc biegiem wróciłam do pokoju, gdzie trzasnęłam drzwiami i osunęłam się po ścianie. Co w Justina wstąpiło? Nic nie zrobiłam, a on po prostu na mnie krzyknął i wyszedł w domu na noc?
- Mil - usłyszałam cichy głos przyjaciółki, kiedy drzwi do pokoju się rozchyliły. Nie odpowiedziałam, a mój płacz tylko się wzmocnił. - Kochanie, nie płacz... - Ashley podeszła do mnie i kucnęła obok. - Nie płacz, słoneczko. Co się stało?
- Nawet nie.. nie wiem - załkałam. - Po prostu tutaj przyszłam, przytuliłam się do niego i spytałam... czemu do nas nie przyszedł. Na to on, że nie będzie patrzył się na mnie i Nathana, wstał, krzyknął, że wychodzi i wyszedł. - Głos mi się załamał. - Nawet nie zdążyłam zareagować
- Przestań ryczeć, Justin zachował się jak dupek. Nie marnuj łez na niego.
- Ale ja go kocham... - schowałam wilgotną twarz w dłoniach.
- Miley, Miley. Robi się już późno, idź już spać. Rano się obudzisz, a przy tobie będzie Justin, gwarantuje ci to. - Bez słowa wstałam, wycierając wierzchem dłoni słony płyn.
- Dzięki Ash - przytuliłam ją, kiedy stała przy drzwiach. Wyszła, a ja byłam pewna, że choćbym chciała nie zasnę, póki Juss nie wróci. Zabrałam kilka rzeczy z szafki i ruszyłam do łazienki. Potrzebuję gorącej kąpieli.
***
Przewracałam się z boku na bok w łóżku. Spojrzałam na zegarek, który właśnie wskazywał kilka minut po trzeciej. Nie chciałam znowu płakać, bo wiedziałam, że moi przyjaciele już śpią i ich obudzę. Dzięki Bogu nie idziemy dzisiaj do szkoły, bo mamy wolne, ale mimo wszystko martwię się o Justina. Zniknął bez powodu i jeszcze się nie pojawił... Poczułam suchość w gardle, więc postanowiłam zejść do kuchni po szklankę soku. Zrzuciłam z siebie ciepłą kołdrę i zrobiłam kilka kroków w stronę drzwi. Starałam się nie narobić hałasu. Trochę mi zajęło zanim zeszłam "bezgłośnie" na dół. Wyjęłam kubek i nalałam sobie nektaru pomarańczowego. Nagle otaczającą mnie ciszę przerwał dźwięk samochodu, który właśnie zatrzymał się na podjeździe. Wyjrzałam przez okno i spostrzegłam auto Justina. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. To znaczy, że nic mu nie jest... Odstawiłam szybko puste już naczynie na blat kuchenny i stanęłam tuż przed drzwiami wejściowymi. Kiedy zauważyłam jak klamka się rusza miałam chęć rzucenia się na chłopaka, ale... Zauważyłam, że nie był sam.
- Justin, a kto to jest? - zachichotała brunetka wskazując palcem na mnie. Nie dało się ukryć, że oboje sporo wypili.
- No właśnie, co to za dziwka? - wybuchłam. Przyznam się, że w tamtym momencie nie panowałam nad słowami. Kiedy zobaczyłam tą dziewczynę u jego boku oniemiałam. Była naprawdę ładna. Nie mogłabym powiedzieć, że piękna, bo rozumiecie... Kobieca duma i te sprawy. Jej kręcone, ciemne włosy opadały falami na jedno ramie, a jej kusa sukienka opinała się na jej krągłościach. Wysokie szpilki wydłużały już i tak długie nogi. Czekaj, stop. Dość.
- Ej, ej Mil uważniej na słowa, co? To Roxane, Roxane to Miley - poczułam oddech Justina, musiał nieźle wypić tej nocy.
- Mogę się dowiedzieć, co ona tutaj robi? - warknęłam głośno.
- Cóż... - zaczął.
Justin's POV:
- Cóż... - powiedziałem.
~flashback~
Kiedy wydostałem się z domu wsiadłem do samochodu i wyjechałem z podwórka. Chciałem pojeździć po okolicy, by ochłonąć. Nie zwracałem uwagi na to gdzie jadę. Po kilku minutach podróży usłyszałem głośną muzykę. To jest to. Impreza. Zaparkowałem swoje drogie auto przed nieznanym klubem, przed którym tłoczyło się pełno już nachlanych ludzi. Nie musiałem długo czekać, aż mnie wpuścili. Głośne dźwięki na moment mnie ogłuszyły, ale za chwilę było już ok. Ruszyłem bez zastanowienia do baru gdzie poprosiłem o tequille. Czułem na sobie wzrok dziewczyn stojących blisko. Uwielbiałem to kiedy byłem w Los Angeles, ale teraz? Teraz jest Miley i nie chcę tego spieprzyć. Nie, czekaj. Przecież to ona przytulała się do Nath'a, a mi teraz nic nie wolno? Niedoczekanie. Porwałem alkohol z blatu i wylałem do gardła. Poczułem jak zimny napój spływa do mojego przełyku. Wypiłem jeszcze kilka kolejek, aż ruszyłem na parkiet. Od razu rzuciła mi się w oczy brunetka, która tańczyła sama na środku. Stanąłem za nią, tak, że jej seksowny tyłek ocierał się o moja wypukłość w spodniach.
- Piękna jesteś - warknąłem do jej ucha. Zobaczyłem jak dziewczyna się uśmiecha. Położyłem dłonie na jej biodrach i przysunąłem się do niej bliżej. Przetańczyliśmy tak ze dwie piosenki. - Jesteś chętna na jakiegoś drinka? - powiedziałem z twarzą przy jej szyi. Poczułem na jej karku gęsią skórkę, więc pociągnąłem ją za jej dłoń. Zająłem miejsce przy barze, zachęcając ją by usiadła na moich kolanach. Nie musiałem długo czekać, ażeby zajęła miejsce przede mną, okrakiem. Jej tyłek ocierał się o moje krocze, a z ust wyrwał mi się jęk na co dziewczyna zachichotała. Zamówiłem kolejkę dla nas obojga i zanim się obejrzałem jej wargi natarły na moje. Przez moment w myśli zobaczyłem Miley, ale przecież jej tu nie ma, zresztą nie jesteśmy ze sobą, więc to nie jest zdrada, prawda? Odpowiedziałem na pocałunki szatynki, a wtedy spostrzegłem, że nawet nie znam jej imienia.
- Jak ci śliczna na imię? - spytałem, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by nabrać powietrza.
- Roxanne.
- Justin. - Znowu się całowaliśmy, a nasze języki walczyły o dominację. Po tym jak wypiliśmy zamówione drinki wróciliśmy na parkiet gdzie spędziliśmy kilka godzin.
- Chodź mała, zabiorę cię do siebie - powiedziałem niepewnie trzymając się na nogach. Wyszliśmy z przepełnionego klubu i wsiedliśmy bez słowa do mojego samochodu. Tak dotarliśmy tutaj.
~end of flashback~
- Nie twoja sprawa, wracaj lepiej do Nathana. Ahhh, nie możesz, przecież on woli Ashley - to mówiąc pociągnąłem Roxi za sobą do sypialni. W tamtej chwili mało obchodziło mnie gdzie będzie spała Mils. Potrzebuję czyjejś bliskości. Potrzebuję seksu.
Miley's POV:
Czy on jest kurwa poważny? Nie dość, że przyprowadził jakąś szmatę to jeszcze poszedł z nią do naszej sypialni. Mam dość jego zmian nastroju, tego, że traktuje mnie jak przedmiot. W pewnej chwili wyznaje mi miłość, by potem wyrywać inną laskę? Dość. Łzy zaczęły znowu spływać po mojej twarzy. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, więc usiadłam na kanapie i przytuliłam się do poduszki. W sumie nie dziwię się Justinowi, że wyrwał sobie tą jak ona miała? Roxane? W końcu jest o wiele ładniejsza ode mnie, szczuplejsza. Wyglądam jak strach na wróble, a ona? Jeszcze brakuje tylko jakby zaczęli się pieprz...
- Ohh Justin, tak, taaak! - usłyszałam jęk dziewczyny w pokoju z którego kilka minut temu wyszłam. Dzisiaj wyznał, że mnie kocha, a teraz rucha się z jakąś idiotką kiedy ja jestem na dole? Nie sądziłam, że się tak na nim zawiodę...
________________________________________
Cześć. <3 Nie wiem jak skwitować ten rozdział. Średnio mi się podoba mimo, że siedziałam nad nim cały dzień. Myślę, że ucieszycie się, bo jest dłuższy od innych.
Dostałam już kilka pytań kiedy pojawi się pierwszy rozdział na http://staystrongifyouwanttolivebetter.blogspot.com/ planowałam go na dzisiaj, ale nie zdążę go dokończyć, zresztą oczy mnie już bolą. Pomyślałam, że poczekam, aż uzyskam szablon na bloga, który już mam zamówiony i powinien być gotowy na dniach. Także nie pytajcie się już, dokładnej daty nie znam, ale będzie to jeszcze w tym tygodniu.KOLEJNA WAŻNA RZECZ. Nie będę Was prosić tym razem o jakąś tam liczbę komentarzy. PROSZĘ TYLKO O TO, ŻEBY SKOMENTOWAŁY OSOBY, KTÓRE TO CZYTAJĄ. KAŻDY, BEZ WYJĄTKÓW. CHCĘ PO PROSTU OKREŚLIĆ CZY MAM DLA KOGO PISAĆ I CZY TO MA JAKIKOLWIEK SENS. zaskoczcie mnie WYSTARCZY EMOTKA, JEDNO SŁOWO, NAWET KROPKA, COKOLWIEK.
PRZEPRASZAM ZA JAKIKOLWIEK BŁĘDY, NIE MAM SIŁY ICH SPRAWDZAĆ.
Także do następnego kochani, Wasza @highlyabovesky
x
[EDIT] Pojawił się pierwszy rozdział, więc serdecznie zapraszam! http://staystrongifyouwanttolivebetter.blogspot.com/
jezu jakie emocje :O
OdpowiedzUsuńwkurzył mnie Justin, szczerze mówiąc -..-.--
OdpowiedzUsuńNawet Justin nie wie, jak zranił Miley -.- dupek!
OdpowiedzUsuńA juz bylo tak dobrze jezuuu !!! Czemu on musi zawsze wszystko spier ...!! Bardzo dobrze napisany :* Ale ,jak on mogl z nia sie pieprz...Niech ta Roxanne wypier...!!! Bo mnie krew zaleje !! Czekam na nn :* Zapraszam do mnie na 1 i 2 rozdzial . Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJezu :( oby Miley nie zrobiła nić głupiego, czego będzie żałować w przyszłości...
OdpowiedzUsuńkur kur kur! aby tak dobrze -.- zabije zabije Justina! serio!!
OdpowiedzUsuńJeju -,-" czy on zawsze musi wszystko spieprzyć?!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńBoskii rozdział <3 Z niecierpliwością czekam na następny ;**
OdpowiedzUsuńJa już chce następny.! ;) Nie mogę się doczekać.! Justin zachowuje się jak skończony idiota.! Oni muszą być razem z Miley ja tego inaczej nie przeżyje.! :D Błagam cię pisz to dalej.! To jeden z najlepszych blogów jakie czytam, a uwierz mi dużo tego jest.! :P KOCHAM CIĘ I JESZCZE RAZ PROSZĘ NIE PRZERYWAJ PISANIA TEGO.! :D
OdpowiedzUsuńczytam i nie moge sie doczekac nastepnegoo <3
OdpowiedzUsuńPopłakalam się..
OdpowiedzUsuńPojebana dziwka aka Roxane
Mam dość zachowania Justina, a na miejscu Miley po prostu bym wpierdoliła do pokoju i udusiłabym tą sukę gołymi rękami... Dobra, trochę mnie poniosło, haha. Chociaż to nie jest najgorszy pomysł c'nie? xd
A więc czekam na następny rozdział i śmierć 'Pani Szmaty' xx
hahahahahaha, dawno się tak nie uśmiałam. :D szalona jesteś, nie powiem. ; > też bym wparowała do pokoju i wyjebała Roxane przez okno, ale Miley ma inne plany. :)) :3
UsuńJESTEŚ ŚWIETNA <33 czekam z niecierpliwością na następny :) <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie ! Pisz dalej !
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to jaki jest tutaj Justin . Wgl, wszystko !
Ja czytam regularnie :D
Kiedy następny ? <3
Palant z Justina !
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie piszesz :):)
:)
OdpowiedzUsuńAj ten Justin ;-;
OdpowiedzUsuńPisz dalej, jest świetny! <3
nie przestawaj pisać :) niesamowite są te twoje zwroty akcji, z niecierpliwością czekam na kolejny, równie emocjonujący rozdział :)
OdpowiedzUsuń;3333
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Miley na drugi dzień weszła do pokoju spakowała wszystkie potrzebne mi rzeczy i wróciła do swojego mieszkania mając w dupie czy coś mi się stanie. JEZU. nie nawidzę Justina! kretyn -.-.-.-.-.-
OdpowiedzUsuńjeejku a już się cieszyłam że wszystko się układa a tu takie coś ;c jak on mógł się tak zachować ;/ ja na jej miejscu z samego rana wyprowadziłaby się od niego -,- rodział jak zawsze świetny! czekam na nn <3<3 :*
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJaki dupek!! Czekam na kolejny rozdzial
OdpowiedzUsuńzachował się jak ... szkoda słów . P.S Ja i moja przyjaciółka czytamy i czekamy na następny <3
OdpowiedzUsuńahh ten Justin -.- czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńCo za chujek noo.. ;/ Ehhh...
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://i-will-never-forget-fanfiction.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo ?! No nie a już tak dobrze było, i Justin musiał znowu wszystko popsuć przez tą swoją zazdrość -.- ehh..
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwością czekam na nową notke :)
Justin naprawdę zachował się jak dupek. Mam nadzieję że to naprawi. Czekam na następny //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńCudooowne *_* <33
OdpowiedzUsuńale drama...
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są po prostu cudne :* <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBlagam ,nie.przestawaj pisac!Kocham cie za to opowiadanie!Daaalej!:*****
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCo za dupek ;c.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńIdiota
OdpowiedzUsuń