niedziela, 8 września 2013

XXI

*inspiracja muzyczna*

Miley's POV:
     Usłyszałam jego głos. Odebrał. Nie da się opisać ulgi, której doznałam. Zwykłe słowo, ale tak ciepłe i głębokie, że prawie się rozpłynęłam.
     - Tak? - spytał Justin po drugiej stronie słuchawki.
     - Justin, to ja Miley - wypowiadając to zdanie nagle straciłam całą pewność siebie. Przecież nie mogę się przyznać, że Zayn mnie opuścił, pojechałam do rodziny, by uciec od blondyna, a teraz nagle oczekuję od niego pomocy. Nie mogę, prawda? Mój oddech się unormował kiedy zauważyłam, że bezdomny widząc telefon w mojej dłoni i obawiając się policji, którą mogłabym wezwać, wrócił do swojego "towarzystwa".
     - Mils?! Gdzie ty jesteś?
     - To był głupi pomysł, że do ciebie zadzwoniłam. Przepraszam, że zawracałam ci głowę. Już mnie raczej nie zobaczysz - zaśmiałam się nerwowo.
     - O czym ty mówisz? Powiedz gdzie jesteś, a zaraz po ciebie przyjadę, proszę, nie rozłączaj się.
     - Nie Justin, to jest bez sensu. Zajmij się lepiej Roxane, bo pewnie jeszcze u ciebie siedzi. Pa - rzuciłam i szybko wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Oficjalnie mogę stwierdzić, że wyszłam na totalną idiotkę. Nie chcę żeby cokolwiek mnie z nim łączyło, a sama do niego dzwonię. Zadrżałam kiedy poczułam podmuch zimnego wiatru na swojej odkrytej skórze. Muszę poszukać jakiegoś bezpieczniejszego miejsca niż ten cholerny dworzec. Wstałam i od razu tego pożałowałam. Moje nogi były jak dwa sople lodu - jeden niewłaściwy ruch, a połamałyby się na pół, bynajmniej sprawiały takie wrażenie. Jęknęłam z bólu i zaczęłam stawiać małe, powolne kroki. Wiatr wiał wprawiając korony drzew w ruch, a szum liści powodował u mnie ciarki na plecach. Miałam nadzieję, że znajdę jakieś miejsce, w którym mogłabym posiedzieć do rana, aż otworzą dworzec. Usłyszałam krótki dzwonek i wibrację w kieszeni. Dostałam SMS'a. Spojrzałam na ekran. Justin:
" Proszę. Nie zadręczaj mnie, tylko powiedz gdzie jesteś. Rozumiem, że nie chcesz mnie znać, ale uwierz, że niczego nie pragnę teraz bardziej, niż tego byś była bezpieczna. Jedna odpowiedź i zaraz będę." 
     Westchnęłam. Na początku nie chciałam mu się tłumaczyć, ale kiedy przeczytałam jego wiadomość zrobiło mi się jakoś cieplej.. tam w środku. Może warto dać mu szansę?
Justin's POV:
     Miałem nadzieję, że przekonam ją do zmiany decyzji. Byłem świadomy tego, że zachowałem się jak skończony idiota, ale to nie tak jak wyglądało, naprawdę.
     Myślałem, że skoczę z radości kiedy po pięciu minutach otrzymałem wiadomość od Mil:
" Jestem w Stramford. Ciekawa jestem tego twojego "zaraz będę". Czekam. ;)"
Stramford? No to do roboty, Justin. Ona jest tego warta.

Miley's POV:
     Idąc chodnikiem i mijając kolejne domki wróciły do mnie wspomnienia związane z Justin'em. Spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Przestałam zwracać uwagę na otaczający mnie krajobraz czy zimno, które przedostawało się przez warstwę ubrań. Teraz byłam tylko ja i on. Ja i wspomnienia.
     Nasz pierwszy dzień.
     - Zostań.
     - Mogę? 
     - Pewnie, że tak. O ile nie będziesz się już nie czepiał moich rumieńców!
     - A ty moich spojrzeń?
     - Umowa stoi.
     - To dobrze, bo tak serio to nie chciałem nigdzie odchodzić. Hahaha. 
     Randka w lesie:
     - Mogę wiedzieć, co masz zamiar robić tutaj?
     - Zgwałcę cię.
     - Słucham?

     Potem ucieczka z mojego mieszkania... Obrazy i głosy przewijały się przez mój umysł. Kłótnie, później przeprosiny. Porwanie. Poczułam ukłucie w środku na sam powrót do wizyty Roxane w domu Justin'a. 
     - Mogę się dowiedzieć, co ona tutaj robi?
     - Nie twoja sprawa, wracaj lepiej do Nathana. Ahhh, nie możesz, przecież on woli Ashley.

     Justin tyle razy mnie skrzywdził. Tyle razy poniżył czy ubliżył mi, ale coś w środku mówiło mi, że kiedy wyznawał mi miłość nie kłamał. Byłam pewna, że nadal coś do mnie czuje, ale najgorsze była świadomość, że ja odwzajemniam jego uczucie. Szczerze mogę wyznać, że nie chciałam tego. Nie mogłam się przyznać sama przed sobą, że były członek gangu zawładnął moim sercem. Kiedy zamykałam powieki widziałam jego twarz. Te karmelowe oczy pod osłoną czarnych, długich rzęs; pulchne wargi, anielsko biały uśmiech i mocno zarysowane kości policzkowe. Czułam jego dotyk, ciepły, miętowy oddech na karku i słyszałam jego głęboki głos mimo, że nie był przy mnie. 
     Z zamyśleń wyrwał mnie kamyk na chodniku, który przeszkodził mi w spokojnym spacerze. Potknęłam się, ale na całe szczęście nie wylądowałam na tyłku, bo w ostatnim momencie złapałam równowagę. Rozejrzałam się w poszukiwaniu świadków tego ośmieszającego wypadku, ale na ciemnej ulicy nikogo nie spostrzegłam. Moją uwagę przykuł rażąco czerwony napis BAR 24h. Przypomniało mi się stare powiedzenie babci z czasów mojego dzieciństwa: "Głupi to ma zawsze szczęście." Z lekkim uśmieszkiem skierowałam się w stronę lokalu. W pierwszej chwili widząc odrapane z farby drzwi, pomyślałam, że to jakaś nic nie warta rudera, ale po przekroczeniu progu moje wątpliwości zniknęły.
     W knajpie grała spokojna muzyka, za barem stał mężczyzna z siwą czupryną na głowie. Rozejrzałam się dokładniej i zauważyłam, że znajduje się tutaj jeszcze kilkanaście innych osób siedzących na fotelach czy kanapach, znajdujących się w głębi. Zajęłam miejsce na stoliku przy ladzie i wyjęłam z torby portfel.
     - Poproszę o ciepłą herbatę z cytryną - uprzedziłam mężczyznę, który w tym momencie czyścił szklanki. Uśmiechnął się do mnie blado i odłożył naczynie na blat. Zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno Justin się tutaj pojawi. Może kiedy odczytał wiadomość o Stramford dał sobie spokój i nadal siedzi w salonie? 
     - Mogę się dosiąść? - Usłyszałam miękki głos dochodzący z lewej. Obróciłam się, dzięki czemu zauważyłam niewysoką blondynkę.
     - Jasne, siadaj - wskazałam na krzesło obok. Przecież jeżeli miałabym tu siedzieć jeszcze kilka godzin to lepiej mieć jakieś towarzystwo.
     - Sharon - blondynka wystawiła do mnie dłoń. Przyjęłam ją ostrożnie.
     - Miley - uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła mój gest. Jej niebieskie oczy przykuwały całą moją uwagę - miała mocno niebieskie tęczówki. Długie rzęsy przyozdobione maskarą, idealnie wyregulowane brwi, delikatnie różowe policzki, a w nich dołeczki. 
     - Co tu robisz o tej godzinie? - Spytała.
     - Powiedzmy, że potrzebuję odpoczynku od mojego życia i tak znalazłam to miejsce. A ty? - W tym samym momencie otrzymałam kubek od barmana, kulturalnie podziękowałam i zapłaciłam.
     - Lubię tutaj przesiadywać, po prostu. Nie jesteś stąd, co?
     - Mieszkałam tutaj kiedyś, a teraz uczę się w Nowym Jorku.
     - To wyjaśnia dlaczego cię nie kojarzę. 
     - Zapewne. 
     - A co cię sprowadza do Stramford?
     - Przyjechałam do rodziców, ale ich nie zastałam. Chciałam już wrócić, ale niestety dworzec zamknięty - odpowiedziałam z przekąsem. Zawartość mojej szklanki już prawie zniknęła.
     - Ahhh, ale coś się musiało stać - stwierdziła i machnęła na barmana, by podał jej coś mocniejszego.
     - Czemu tak sądzisz? - Spytałam, ogrzewając swoje wyziębione palce na powierzchni naczynia z gorącym napojem. Zabrałam z blatu kilka torebek cukru, a ich zawartość wsypałam do herbaty. 
     - Jest dzień powszedni, na dworze w cholerę zimno, a ty nagle wyjeżdżasz z wielkiego miasta do rodziny, by zrobić im niespodziankę? Nie widzi mi się to jakoś, po prostu.
     - Przepraszam, ale nie lubię rozmawiać z nieznajomymi o swoim prywatnym życiu. Lepiej zmieńmy temat - poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy. Obca osoba potrafiła z niej czytać jak z otwartej książki, a to wszystko przez Justin'a. 
     - Jak wolisz... 
     - Tak sądzę. 

***
     - Będę się już zbierać, dzięki za dotrzymanie mi towarzystwa - podniosłam się z krzesełka i pomachałam Sharon na pożegnanie. Uśmiechnęła się do mnie ciepło. Spojrzałam na zegarek w telefonie - za piętnaście trzecia. Czas wrócić pod dworzec - pomyślałam. Wyszłam z lokalu i skierowałam się w drogę powrotną. Mimo, że wcześniej byłam zamyślona, teraz mogłam bez przeszkód odnaleźć drogę do celu. 
     Kilka minut potem ciszę przerwał głośne warknięcie silnika. Obok mnie zatrzymał się czarny samochód. Nawet mu się nie przyjrzałam tylko przyśpieszyłam kroku. Kierowcy przypadkowych aut zazwyczaj nie wróżą nic dobrego. Miałam już skręcić, kiedy nieznajomy złapał mnie za ramię. Chciałam krzyknąć, ale w porę się powstrzymałam, bo spostrzegłam, że stoję twarzą w twarz z Justin'em.
     - Byłam przekonana, że nie przyjedziesz. Dziękuję - rzuciłam się na jego szyję.
     - Obiecałem, więc jestem. Chodź, zabieram cię stąd - uśmiechnął się i złapał moją dłoń. Po dotarciu do rang rovera, chłopak otworzył przede mną drzwi i gestem zaprosił do środka.
     - Jeszcze raz ci dziękuję - szepnęłam, kiedy zajął miejsce obok.
     - Nie masz za co, naprawdę. To nic wielkiego. Nie przejmuj się już. 

Justin's POV:
     - Nie masz za co, naprawdę. To nic wielkiego. Nie przejmuj się już - powiedziałem i odpaliłem silnik. Zapadła cisza, ale nie ta niekomfortowa, przy której czujesz się nieswojo, ta była całkiem inna. Przyjemna, miła, głęboka. 
     - Muszę ci coś powiedzieć - przerwałem milczenie po jakimś kwadransie jazdy. Usłyszałem ciche mruknięcie, więc zacząłem:
     - Wiem, że przez ostatnie dni zachowywałem się jak totalny idiota. Wiem też, że ta cała akcja z Roxane była głupia, ale chciałem po prostu, żebyś była zazdrosna. W tamten wieczór alkohol mną zawładnął. Sam sobie tego nigdy nie wybaczę.
     Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem... - mój głos zadrżał. - Wiedziałem, że nie jesteś zwykłą dziewczyną. Masz w sobie to coś. Jesteś wyjątkowa, a zarazem taka zwyczajna. Kochająca, miła, romantyczna, szczera, a w dodatku ten twój uśmiech i te głębokie oczy - skręciłem ostro. - Kiedy cię poznałem zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno zasłużyłem na takiego kogoś jak ty. Bałem się, że cię stracę. Przerażała mnie myśl, że zranię cię tak, że już nie będziesz chciała mnie znać. Przez swoją głupotę sam do tego doprowadziłem. Kiedy zobaczyłem Zayn'a oszalałem. Nie mogłem znieść myśli, że on cię dotyka tak jak ja, że mówi ci to co ja bym ci chciał powiedzieć. A teraz? Chciałbym za wszystko przeprosić. Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała mnie widzieć. Jestem świadomy tego, że możesz mi nie dać kolejnej szansy, ale Miley zrozum, że bez ciebie to nie to samo. Kocham cię tak cholernie mocno. Nie potrafiłbym bez ciebie znieść choćby jednego dnia. Pewnie brzmię jak ci faceci w oklepanych romansidłach, ale mówię szczerze i będę ci to powtarzał, aż mi przebaczysz. Kocham cię, Miley - spojrzałem na nią i osłupiałem. Miała zamknięte oczy i lekko rozchylone wargi. Spała. Zasnęła kiedy ja wyznawałem to wszystko. Boże, powiedz, że śnię. Nie mogłem być zły widząc tą uroczą twarz na której widniał delikatny uśmiech. Więc czeka mnie cichy powrót do domu z własnymi myślami, cudownie *wyczuwacie ten sarkazm?* 


     Dwie godziny później byliśmy już pod domem. Miley nadal spała. Wysiadłem z samochodu zamykając delikatnie drzwi. Wziąłem dziewczynę na ręce po czym zablokowałem pojazd. Z Miley w ramionach skierowałem się do budynku. Czułem jej słodki malinowy zapach, a jej miękkie włosy owiewały moją twarz. Gdyby to zależało ode mnie mógłbym ją tak nosić codziennie - pomyślałem. W mieszkaniu panowała cisza. Ashley i Nathan od dawna śpią, a zastanawia was pewnie Roxane? Chwilę po wyjściu Mil, wyrzuciłem ją. Nie mogłem znieść jej obecności ze świadomością, że to ona jest źródłem wielu kłótni.
     Wszedłem jak najdelikatniej po schodach kierując się do sypialni. Ułożyłem dziewczynę na łóżku, a potem zdjąłem jej buty. Sam zaś rozebrałem się do samych bokserek i ułożyłem się obok Miley. Przykryłem nas szczelnie pościelą, wtulając się w jej drobne, szczupłe ramię. Nie chcę jej stracić, nie pozwolę na to. Nigdy. Mogę powtórzyć jej to wszystko co powiedziałem w samochodzie, byleby tylko mnie nie opuściła. Cofając się myślami wstecz mogę stwierdzić, że bez niej całe moje życie było nudne i bez sensu. Jakby czegoś brakowało. Bo brakowało - właśnie jej. Myśląc o dzisiejszych zdarzeniach zasnąłem.

*Następny dzień*
     Obudziły mnie promyki jasnego światła przebijające się przez zasłonę. Poczułem, że obejmuję czyjeś drobne ciało. Po chwili przypomniałem sobie wszystko. Miley jeszcze smacznie spała wtulona w moją klatkę piersiową. Jak najczulej wyswobodziłem się z uścisku i wyszedłem z sypialni. Zegarek wskazywał dziesiątą rano. Miałem jedną nieprzeczytaną wiadomość od Nathana:
" Pojechaliśmy z Ashley na zakupy. "
     Ostrożności nigdy za wiele - pomyślałem. Zajrzałem do lodówki, by móc potem stwierdzić, że świeci w niej pustkami. Dobrze, że tamta dwójka pojechała do sklepu. Coś ukuło mnie w środku. Dzisiaj Miley podejmie decyzję. Dzisiaj on, Justin Bieber może stracić coś na czym tak cholernie mu zależy. Nie. Nie mogę jej stracić. Zrobię wszystko, by ją przy sobie zatrzymać. Jeżeli będzie trzeba to ochronię ją przed Cripersami, poświęcając własne życie - zdecydowałem.
     Prawie podskoczyłem, kiedy poczułem na swoim nagim torsie czyjeś ramiona. Obróciłem się, by po raz kolejny utopić się w morskich oczach Miley.
     - Nie słyszałem jak schodziłaś - powiedziałem, czując jak moje dłonie drżą. Spojrzałem na nią. Musiała się przebrać, bo miała teraz na sobie moją koszulkę, która była na nią o wiele za duża i zakrywała większą część jej uda.
     - Coś cię gryzie? - Spojrzała na mnie ciepło. Może jeszcze nie wszystko przesądzone. - Bo wiesz, Justin...
     - O nie, zaraz powie, że się wynosi - pomyślałem.
     - Nie, Miley ty mnie posłuchaj, proszę - szepnąłem zdenerwowany.
     - Nalegam byś dał mi dojść do słowa. Chciałam ci tylko powiedzieć, że odkąd pamiętam mam lekki sen.
     - I co w związku z tym?
     - Nadal nie rozumiesz? Wszystko co powiedziałeś wczoraj w samochodzie... Słyszałam to.
     - Jakim cudem? To znaczy, jak to słyszałaś? - Zaczerpnąłem powietrza.
     - Pamiętam każde twoje słowo.
     - Jeżeli tak, to...? Podjęłaś już decyzję? - Spojrzałem na nią pełen nadziei. Jej wyraz twarzy raptownie się zmienił, a kiedy chciałem coś jeszcze powiedzieć, przerwała mi.
     - Tak. Posłuchaj mnie - wbiła we mnie swój wzrok, a ja szybko odwróciłem twarz.
     - Nie rób tego. Wiem co zamierzasz powiedzieć. Jeżeli masz zamiar wracać do tego idioty Zayn'a to wiedz, że powyrywam mu wszystkie członki. WSZYSTKIE.
     - Mógłbyś raz w życiu dać mi dojść do słowa.
     - Po prostu boję się co powiesz - tym razem nasze spojrzenia się spotkały, a ja zauważyłem, że jej oczy nagle straciły swoją ostrość. Była bliska płaczu i znów przeze mnie, cholera.
     - Jeżeli nie chcesz usłyszeć moich słów, mam coś odpowiedniejszego - odpowiedziała tajemniczo i zanim mogłem cokolwiek przemyśleć ona już nachyliła się i złączyła nasze wargi w idealnej synchronizacji. Pocałunek był pełen emocji: namiętności, pragnienia, tęsknoty i co najważniejsze miłości.
     - Czyli mam rozumieć, że zostajesz? - Spytałem, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by nabrać powietrza.
     - Jasne, że tak. Nie zostawię kogoś kogo kocham - uśmiechnęła się i znów złączyła nasze usta. Nasze wargi tańczyły swój własny, doskonały taniec, a nasze języki odnalazły w końcu drogę do siebie. Zagryzłem jej ciepłą wargę, a po chwili usłyszałem jak ktoś wjeżdża na podjezd.
     - Justin, pomocy! - Oderwaliśmy się od siebie słysząc krzyk Ashley. Coś musiało się stać. Bez słowa wybiegliśmy przed dom. 
_____________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ. Poprzez opinię pokazujesz mi, że jednak warto było poświęcić kilka tych godzin, by to napisać. Dla Ciebie to minutka, a dla mnie to kolejny uśmiech na twarzy. :)

Długi? Długi. Treściwy? Treściwy. Jiley moment jest? Jest. Drama jest? No ba! A w dodatku nowa bohaterka, której zdjęcie znajdziecie w zakładce bohaterowie.

Cóż mogę rzec? Podoba mi się ten rozdział. ;)

24 tysiące, dziękuję, jesteście wspaniali, pamiętajcie o tym. ♥
Kocham Was. :* 

38 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza nie wierzę!!! rozdział jest krótko mówiąc zajebisty, piękny i wgl...
    Ten to Ci się na prawdę udał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny ^___^ Ubustwiam to ! Kocham normalnie ! <3 Nareszcie jest dobrze , nareszcie już nie mogę się doczekać następnego i zapraszam do siebie bo dawno cię nie było :D To do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. nareszcie:D, genialny, świetny, cudowny, itp. itd...:D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O jezu jezu cudnyyy *.* czekam nn <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo mójjjj Boszzzz... nie wyrabiam.. *_*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaw znowu są razem <33 cudowny rozdział ;33

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww to slodkie ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Super twoje opowiadania są genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tęskniłam za tak dobrym rozdziałem u cb ; * w końxu wróciłaś do formy ! Rozdział genialny !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesuuuuu... *__* czekam nn..;p
    zapraszam na opowiedanie wspaniałej @FleeingDolphin http://from-hate-to-lust.blogspot.com/
    @yepibelieve

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku cudowniee *-*
    Pisz szybko kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy będzie następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy następny rozdział ? Proszę odpisz :C.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na nastepny :**

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie pamiętam czy komentowałam więc pamiętaj że czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  17. mam chrapke na kolejny rodział ! jesteś boska

    OdpowiedzUsuń
  18. czekamy na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham kocham kocham <33

    OdpowiedzUsuń
  20. Prosze dodaj szybko nexta bo nie mogę się doczekać ;**

    OdpowiedzUsuń
  21. Czekam i czekam :(

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny *_*. Czekam na następny ;).

    OdpowiedzUsuń
  23. czekam, czekam, czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny rozdział c:
    Kocham tego bloga! <33
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  25. Czekam na nn :D
    świetnie piszesz! ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozdziały są super ! Jesteś genialna . <33

    OdpowiedzUsuń
  27. Genialny rozdział :)
    Moim zdaniem powinnaś pisać co tydzień rozdziały, lepiej Ci wychodzą. Masz więcej czasu i nie musisz się z niczym śpieszyć. A co za tym idzie są dłuże :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie highlyabovesky na bloga "As long as you love me".