wtorek, 15 października 2013

III. Heartbreaker

Justin's POV:
     - Co.. co wy tutaj robicie? - udało mu się wykrztusić. W progu mojego skromnego pokoju stał Nathan, a przy jego boku Ashley.
     - Nie będziesz w tym wszystkim sam, stary - przyjaciel poklepał mnie po ramieniu. Przetarłem oczy z niedowierzania, a obraz prawie natychmiast się rozmazał. Machinalnie oparłem się o framugę i rozchyliłem delikatnie usta.
     - Justin, jesteś cholernie blady - usłyszałem jakby z oddali głos szatynki.
     - Ciekawe dlaczego? - szepnąłem, próbując odzyskać siły. - Może dlatego, że najważniejsza osoba w moim życiu od tak mnie nie pamięta?! Może dlatego, że nie mogę z nią zamienić słowa, dotknąć czy zamknąć w swoich ramionach? Ta tęsknota mnie zabija, a najgorsza jest świadomość, że nic z tym nie mogę zrobić! - krzyknąłem, nabierając odwagi i uspokajając odruch wymiotny.
     - Koleś, możesz się nie wydzierać? - Spytał Nath i wepchnął mnie do środka. Rzeczy, które trzymał w dłoniach odrzucił na podłogę, ciągle utrzymując na mnie swoje wzburzone spojrzenie. Ashley zdezorientowana i wystraszona bez słowa zatrzasnęła drzwi i wsparła się na ścianie.
     - Wiem, że jesteś wkurwiony. Nie dziwię ci się, ale taki Miley się nie przydasz. Musimy działać, a nie skakać sobie nawzajem do gardeł - warknął, a ja przez chwilę miałem dziwne przeczucie, że zaraz mnie uderzy; wtedy nawet bym się nie zawahał odpłacić mu tym samym.
     - Ona nie wróci - wydusiłem z siebie, stosunkowo cicho. - Nigdy już jej nie zobaczę.
     - Kim jesteś i co zrobiłeś z upartym, odważnym i niepokonanym Bieber'em? - Zaśmiał się ironicznie szatyn. - Dobrze wiesz, że walka jest najważniejsza. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o swojej przeszłości, która nigdy nie była usłana różami - rzucił mi smutne spojrzenie i opadł na fotel, cały czas wpatrując się we mnie. Ani razu nie mrugnął. - To przy Miley zaznałeś szczęścia. Nigdy bym nie pomyślał, że jakaś laska zawróci ci, aż tak w głowie. Będę miał dług wdzięczności wobec Mils, do końca mojego życia, bo to ona przywróciła mi mojego kumpla.
     - To nic nie da. Nie widziałeś jej. Nie słyszałeś. To koniec - mruknąłem i opadłem ciężko na łóżko.
     - Okej, odpuść sobie, najwidoczniej nie zależało ci na niej - powiedziała, całkiem spokojna Ashley, a we mnie zawrzało.
     - Zamknij się - warknąłem, patrząc na nią wrogo. - Dobrze wiecie, że to nie prawda!
     - A jednak! Bo gdyby było inaczej to poruszyłbyś niebo i ziemię, by ją odnaleźć. Ale nie! Ty wolisz siedzieć na dupie, wmawiając sobie, że wszystko jest okej! - Dziewczyna zerwała się i stanęła naprzeciwko mnie z chęcią mordu w oczach. Poczułem ciarki na całym ciele.
     - Ash, spokojnie - Nathan starał się ją uspokoić, ale ja wtedy zrozumiałem. Pojąłem co chciałem zrobić.
     - Nie, Nath, ona ma rację. Nie mogę.. Nie mogę się poddać... Ona mnie potrzebuje. Jeżeli nie ja to nikt jej nie uratuje - głos mi się załamał. Spojrzałem na swoje drżące dłonie, spoczywające na kolanach. Naprawdę chciałem ją zostawić? Odpuścić?
     - Faceci - westchnęła dziewczyna i posłała mi miły uśmiech. Od razu poczułem się lepiej, ale mimo wszystko świadomość tego, że Miley jest tak daleko... Dobijało mnie to.
     - Teraz zabieramy się do roboty! - zawołał ochoczo Nathan.
     - Co? - spytałem, zdezorientowany.
     - Zabieraj ten tyłek, jedziemy na obchód. Musimy od czegoś zacząć, tak? - Zaśmiał się.
     - Chcesz teraz jechać jej szukać? Zwariowałeś - spojrzałem na niego zaskoczony. - Która w ogóle jest godzina? - Rozejrzałem się po pokoju, a mój wzrok zastygł na krajobrazie za oknem. Niebo miało kolor kobaltowy, a miasto przyozdobione było światłami ulicznymi. Gwiazdy zostały zasłonięte szarymi, kłębiastymi chmurami.
     - Dziewiąta. Lepiej nie traćmy czasu - Nathan wstał i złapał się za czoło: - Prawie zapomniałem - krzyknął i zerwał się z miejsca, w stronę swojej torby. W milczeniu obserwowałem jak rozpina suwak. Czułem jak moje serce się zatrzymuje, a głos więźnie w gardle.
     - Skąd to masz? - w końcu udało mi się sklecić jedno zdanie i słowa z trudem wypłynęły z moich ust. Nath trzymał w dłoniach małą, prostą bombę i dwa pistolety - Magnumy 357, kaliber 10. Mimo odległości byłem pewien, że to one. Istne armaty w dłoni.
     - Po drodze odwiedziłem kilka miejsc. Zresztą sam wiesz, że jeżeli chodzi o towar to w tym mieście z tym problemu nie ma.
     - Myślisz, że to bezpieczne? Nie namierzą nas? - szepnąłem i zaraz kopnąłem się mentalnie w dupę. Przecież tu chodzi o życie Miley, a ja się przejmuję głupotami.
     - Nie poznaję cię... Ty naprawdę martwisz się o konsekwencje? Teraz najważniejsza jest Mil, więc idziemy - chłopak poklepał mnie pocieszająco po ramieniu.
     - Tylko, że... Wydaję mi się, że ona będzie szczęśliwsza beze mnie - czułem jak mimowolnie moja szczęka się zaciska ze złości. Wiedziałem, że to była prawda, ale nie chciałem tego do siebie dopuścić.
     - Myślałam, że już to przerobiliśmy! Justin, ona cię potrzebuje - usłyszałem wręcz... zdesperowany (?) głos Ashley.
     - Tak wiem i ty nadal nie rozumiesz, że dla niej ta sytuacja jest bezpieczniejsza. Potrzebuję jej. Kocham ją. Wiem, że wy też, ale nie widzicie, że jeżeli znowu wróci to będzie na celowniku? Pomijając fakt, że nie mamy żadnego planu, by przywrócić jej pamięć! - warknąłem i uderzyłem pięścią w ścianę. Z kostek zaczęła płynąć mi krew, ale miałem to gdzieś. Złość we mnie buzowała. - Zayn ją kocha, ona najwyraźniej czuje do niego to samo, po co mamy się wpieprzać?
     - Bo to nie fair! - Krzyknęła Ashl, która w jednej chwili znalazła się obok i uderzyła mnie w piszczel. Zaskomlałem z bólu.
     - Co? To, że chcę by żyła szczęśliwie?!
     - Nie. To, że nie dajesz jej możliwości wyboru! -Tym razem odezwał się Nathan.
     - Ona już wybrała. Nie byliście tam, nie widzieliście!
     - Justin, ona cię kocha - wiem to, bo jestem jej przyjaciółką. Jestem również pewna tego, że ona nad swoimi czynami nie panuje. Pewnie coś jej wstrzykują! - Krzyknęła, a jej twarz zrobiła się cała czerwona z frustracji.
     - Stary, nie wiesz czy oni jej nie wykorzystują do strasznych rzeczy. Nie wiesz jak ją traktują. Im nie można ufać. - Nath zrobił przerwę by wziąć głęboki oddech. - Nie po to spieprzyłem ze szpitala i nie po to przylecieliśmy najszybciej jak się dało, żebyś ty teraz dawał za wygraną. To Crips - oni są do wszystkiego zdolni, a ty od tak chcesz powierzyć im osobę, na której ci zależy? Zastanów się, chłopie. - Oni mają rację. Bez słowa zabrałem mu z dłoni pistolet i zgarnąłem z fotela skórzaną kurtkę, którą szybko założyłem.
     - Ty zostajesz - usłyszałem za plecami głos przyjaciela.
     - Nie ma mowy, ona jest dla mnie jak siostra! Jadę z wami! - oburzyła się Ashley. Wiedziałem, że musi jej cholernie zależeć, ale nie możemy jej narażać.
     - On ma rację, Ash. Musisz być bezpieczna. W razie czego dzwoń - potarłem dłonią jej drżące ramię. Dziewczyna westchnęła z bezradności. Wiedziała, że jej nie puścimy, więc już nie nalegała.
     - Co zrobisz kiedy ją znajdziecie? - szepnęła po chwili ciszy, która zapadła w pokoju.Widziałem jej zaszklone oczy. Czułem, że stara się powstrzymać za wszelką cenę wybuch płaczu.
     - Nie martw się. Wróci do nas, nawet szybciej niż myślisz - wiedząc, że moje słowa są prawdziwe, na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. - Obiecuję - na te słowa otworzyłem z rozmachem drzwi i wyszedłem na ciemny korytarz, słysząc za sobą stłumione kroki Nath'a.
***

Miley's POV:
     - Gotowa? - Usłyszałam głos Zayn'a, który był przyciśnięty do mnie. Staliśmy w kolejce przed wejściem do klubu.
     - Jak nigdy. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. W końcu przedostaliśmy się do środka, a do moich uszu dotarła głośna muzyka. Kiedy po chwili odzyskałam orientację w terenie złapałam dłoń chłopaka i skierowałam się do barku. Potrzebowałam alkoholu. Dużo alkoholu.
     - Wyglądasz seksownie - Zayn mruknął mi do ucha, usadawiając mnie na swoich kolanach. Szczerze powiedziawszy wiedziałam, że ma rację. Miałam na sobie przylegającą do ciała czarną sukienkę, która ledwo zakrywała mój tyłek, a jej góra trzymała się dzięki kołnierzowi. Paznokcie natomiast pomalowałam na krwisty czerwony. Chciałam się dzisiaj zabawić. Ten wieczór należał do mnie.
     - Po proszę dwa mocne - krzyknęłam do barmana, który zawadiacko się uśmiechnął. Wiedząc, że Zayn nie patrzy puściłam nieznajomemu oczko.
     Ręce bruneta błądziły po moim całym ciele. Badał każdy skrawek.  Dosłownie. Jedną dłonią przez cały czas podtrzymywał mnie w okolicach tali, a drugą pieścił odkrytą skórę. Zaczęłam się wiercić, by znaleźć wygodniejszą pozycję, kiedy nagle usłyszałam jęk Zay'a. Natychmiastowo poczułam jego wzwód, który wbijał się w moje odsłonięte udo.
     - Coś nie tak? - Droczyłam się z nim.
     - Nie rób tak - powiedział między całusami, które składał na moim ramieniu.
     - Jak? - Spytałam i po raz kolejny przesunęłam się.
     - Właśnie tak - warknął i obrócił mnie niespodziewanie. Zachwiałam się, a kiedy spostrzegłam w jakiej pozycji się znajduję, moje oczy prawie wyleciały z orbit. Nie wiem jak to możliwe, ale teraz siedziałam przodem do niego. Zayn składał miękkie pocałunku na moim dekolcie.
     - Drinki dla was - usłyszałam głos barmana i bez zwrócenia na niego najmniejszej uwagi, zgarnęłam z blatu szklankę wypełnioną kolorową cieczą. Odsunęłam się na moment i wlałam alkohol do gardła. Czułam jak mój przełyk płonie, ale tak szybko jak pieczenie się pojawiło, równie szybko zniknęło.

***
Justin's POV:
     - To jest bez sensu! - Uderzyłem w kierownicę, kiedy przemierzaliśmy wraz z Nath'em ulice San Diego. Jednak bez rezultatu.
     - Uspokój się, bo będę musiał cię zamienić - odpyskował chłopak. W tamtej chwili miałem ochotę go uderzyć, ale w porę się opanowałem, mając w głowie tylko Miley.
     - Pamiętaj, że to mój samochód - stwierdziłem. Nasza podróż trwała już prawie godzinę, a oprócz pijanych nastolatków i kilku staruszków nie widzieliśmy nikogo.
     - Zostało nam jeszcze kilka dzielnic - starałem się uspokoić, ale wydawało mi się, że moja głowa za moment eksploduje.

Miley's POV:
     - Zaraz wracam, muszę się przewietrzyć - staliśmy z Zayn'em na środku parkietu obściskując się. Przez alkohol w głowie nie martwiłam się nawet o ludzi dookoła. Zapomniałam zupełnie co to wstyd.
     Pocałowałam delikatnie bruneta i odsunęłam się w stronę wyjścia. Na sali panował wielki chaos. Ludzie byli już nieźle wstawieni, a dwie nastolatki urządzały striptiz na barze, ku uciesze starych facetów przy ladzie. Z daleka widziałam ślinę cieknącą z ich ust. Ohyda.Po kilkunastu minutach w końcu przepchałam się do wyjścia. Naparłam ciałem na drzwi, które po chwili rozchyliły się. Zrobiłam kilka kroków i stanęłam na chodniku przed budynkiem.
     Potrzebowałam świeżego powietrza. W klubie zaczęło już nieprzyjemnie pachnieć, a co najgorsze było cholernie duszno. Nabrałam zimnego tlenu w płuca, mając nadzieję, że jutro nie zachoruję. Rozejrzałam się dookoła, a ku mojemu zdziwieniu mogłam stwierdzić, że ulice były puste. Jedyne dźwięki pochodziły z budynku za mną, a co jakiś czas docierał do mnie ryk silników samochodowych.
     Kiedy na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, stwierdziłam, że powinnam wracać. Obróciłam się na pięcie i po raz ostatni zaciągnęłam się, mając nadzieję, że resztę imprezy jakoś wytrzymam.
     Gdy moja dłoń wylądowała na klamce, po mojej lewej spostrzegłam nadjeżdżające auto. Skierowałam się w tamtą stronę, a moje nogi nagle się pode mną ugięły. Pojazd nabierając coraz to większej prędkości, nieuchronnie zbliżał się w moją stronę. Gdzieś go już widziałam...
________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

 Mwahahahaha. <3 Wiecie jak ja uwielbiam Was zostawiać w takim momencie, prawda? :*
No więc tak, powinnam zacząć od wyjaśnień - przemyślałam sprawę z zawieszeniem bloga iiiii... tego NIE ZROBIĘ! ♥ Za bardzo Was kocham. <3

Dedykuję ten rozdział kochanej Sandrze, bo bez niej chyba bym się za niego dzisiaj nie zabrała! :*
Jak to powiedziałaś dzisiaj "walić szkołę, rozdział pisz!", hahaha, kocham Cię wariatko. :*

Co dalej? Czekam na Wasze opinie! :)

Przepraszam za wszelkie błędy, które są wynikiem długiej przerwy od pisania. Mam nadzieję, że nie wyszło mi najgorzej. ;)

15 komentarzy:

  1. jesteś głupia jak mogłaś w takim momencie ;c
    też Cie kocham głupku ! :c

    OdpowiedzUsuń
  2. nie najgorzej? błagam;D wyszło jak zwykle - rewelacyjnie
    czekam na następny i cieszy mnie wiadomość, że będziesz dalej pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestes niemożliwa : D w takim momencie och ! <3
    jak dobrze ze bd dalej pisać

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaw cudowny rozdział <3 jak mogłaś skończyć w tym momencie ? Dodawaj szybko nowy bo nie mogę się doczekać. Mam nadzieje że Justin wrescie odzyska Miley ;33

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham kocham kocham <3 Pisz dalej !! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku tak się cieszę że go nie zawieszasz <3 kocham ten blog!

    OdpowiedzUsuń
  7. BOSKIE...! Już niedługo będą razem .. PRAWDA...? Jasne, że tak muszą być razem. Pamięć jej wróci i będą wszyscy szczęśliwi.. :)
    No więc do nn i K O C H A M C I Ę ... ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja sie ciesze ze zostajesz :*
    Blog jak zawsze wow !!!
    Czekamy na nastepny jestes wspaniala kocham <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się że nie zawieszasz i jak mogę się spytać kiedy nn ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obiecałam już komuś, że do weekendu dodam, ale nwm jak będzie. :) w każdym bądź razie, trzeba myśleć pozytywnie! :*

      Usuń
  10. Boże to jest tak zajebiste jezu kglghdf. Komentowałam Ci poprzedni rozdział, bo głupiutka ja nie zauważyłam 3 rozdziału hehe. No, ale czytam go od dzisiaj i stwierdzam, że jest on zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  11. musisz częściej słuchać tej swojej sandry ;* czekam na klejne rozdziały. ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon w całości wykonany przez Violent na zlecenie highlyabovesky na bloga "As long as you love me".