Kiedy trzymałem jej drobne ciało w swoich objęciach, poczułem ukłucie w sercu. Nie mogłem znieść tego, że to wszystko to tylko i wyłącznie moja wina.
- Kocham cię - powtarzałem w kółko, mając nadzieję, że to osłabi jej płacz. Po kilku głębszych oddechach jej zagubione oczy odnalazły moje. Mimo, że miała potargane i wilgotne włosy wyglądała wspaniale. Jak zwykle zresztą.
- Chcesz iść do pokoju? - Szepnąłem, nie spuszczając z niej wzroku. Tęskniłem za nią tak cholernie mocno. Nie odezwała się, ale wcale się jej nie dziwiłem. Po chwili pomogłem jej wstać i objąłem jej trzęsącą się talię ramieniem.
- Nie płacz już, kochanie - szepnąłem i delikatnie pocałowałem jej włosy. Nie odpowiedziała mi, ale swój płacz ściszyła do minimum. - Mam dla ciebie niespodziankę, wiesz? - Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Hmmm? - szepnęła swoim zachrypniętym głosem.
- Zobaczysz - zaśmiałem się cicho. Już więcej się nie odzywaliśmy. Dotarliśmy po kilku minutach pod drzwi sali.
- Pamiętaj, to co kochaliśmy bez względu na wszystko, pozostaje w naszych sercach - powiedziałem cicho, wprost do jej ucha. - A teraz zamknij oczy. - Zrobiła to o co ją prosiłem, dzięki czemu bez przeszkód mogłem delikatnie położyć na jej powiekach dłoń. Otworzyłem pokój. Ashley siedząca do tej pory na jednym z foteli, zerwała się bez namysłu na nogi. Uciszyłem ją jednym ruchem ręki. Wyciągnąłem kciuk w górę, by przekazać jej, że wszystko już w porządku.
- Byliśmy z tobą, a teraz jesteśmy tutaj dla ciebie - znów odezwałem się do Miley. - Pomyślałem, że przyda ci się spotkanie ze swoją najlepszą przyjaciółką - mówiąc to powoli odsuwałem rękę sprzed oczu dziewczyny. - Przywitaj się z Ash - nie mogłem powstrzymać radości, wyczuwalnej w moim głosie. - Już możesz otworzyć oczy - zaśmiałem się cicho i objąłem ją od tyłu, dla potwierdzenia moich słów.
- Mil, kochanie - usłyszałem zduszony głos Ashley. W jej oczach pojawiły się łzy. - Jak ja za tobą tęskniłam - dziewczyna nie potrafiła powstrzymać płaczu. Podbiegła do blondynki i wzięła ją w swoje objęcia. Nie wiedziałem co bardziej mnie zabolało - to, że dziewczyny się tak dawno nie widziały czy to, że Miley nadal nic nie pamiętała, wnioskując po jej beznamiętnej minie.
- Nawet nie wiesz przez co wszyscy przeszliśmy. Justin szukał cię w każdym stanie, a ty jakbyś zapadła się pod ziemię. Dobrze, że w końcu mamy cię przy sobie - szepnęła szatynka.
- Ash, daj jej chwilę, ona powinna leżeć w łóżku - warknąłem. Bałem się co może powiedzieć dotychczas milcząca blondynka. Miley po chwili leżała już w białej pościeli.
Szatynka przez cały czas nie spuszczała przyjaciółki z oczu. Miałem nadzieję, że w końcu zobaczy to co i ja zauważyłem. Widziałem jak jej łzy znów przybierają na sile. W końcu się odezwała.
- Czy ty mnie w ogóle pamiętasz? - Ashley złapała dłoń Mil.
- Przepraszam, ale.. ja... nie - jęknęła blondynka, chowając swoją zaróżowioną twarz w dłoniach.
- Nie przejmuj się, to całkiem normalne. Za dużo ostatnio przeszłaś - starałem się je obie uspokoić. Słowa Mil zraniły Ashley.
- Naprawdę zupełnie nic? - szepnęła Ash.
- Jedyne co pamiętam to... Justin. Nic więcej - wyznała blondynka, a kiedy tylko to usłyszałem, miałem ochotę skakać. Nie zapomniała o mnie. Ona nadal mnie pamiętała!
- Oh... Justin, możemy porozmawiać? - Zwróciła się do mnie szatynka.
- Ee... Jasne, że tak? - Odpowiedziałem, chociaż zabrzmiało to bardziej jak pytanie. - Zaraz wracamy - rzuciłem, zanim wyszedłem przed pokój.
- To nie ma sensu. Bynajmniej teraz.
- Że co? - spytałem, nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi.
- Tylko ciebie pamięta, więc tylko TY potrafisz jej pomóc. Musisz spędzać z nią jak najwięcej czasu, a wtedy może sobie wszystko przypomni. To jest najlepsze wyjście - stwierdziła Ashley.
- Przepraszam cię za nią. Nie sądziłem, że... - szepnąłem, lecz mi przerwała.
- Mogliśmy się tego spodziewać i to wcale nie jest twoja wina. Zostawię was samych tak będzie najlepiej.
- Nie pożegnasz się z nią? - Spytałem zdziwiony.
- Oczywiście, że tak, ale coś mi się wydaję, że będzie to trochę krępujące - zaśmiała się lekko i już po chwili znowu byliśmy przy Miley.
- Ja już muszę iść, kochana. Zostawiam cię z Justin'em - Powiedziała brunetka i schyliła się, by delikatnie objąć przyjaciółkę. Z jednej strony cieszyłem się, że znów będę miał okazję z nią spędzić czas sam na sam, a z drugiej wiedziałem, że będziemy musieli porozmawiać na temat tego co działo się z nią zanim przyszedłem. Nagle moje dłonie stały się cholernie ciekawe, a wzrok z nich oderwałem dopiero kiedy usłyszałem zamykane drzwi. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w stronę fotela. Usiadłem i spojrzałem na dziewczynę. Spotkałem jej zagubiony wzrok. W końcu nabrałem odwagi i zacząłem:
- Wszystko okej?
- Oczywiście, że tak! - Krzyknęła, a ja aż podskoczyłem. Mimo swojego stanu, jej głos nadal był donośny. - Kilkanaście godzin temu zginęła osoba, która podawała mi amfetaminę i wmawiała mi, że jest moim chłopakiem, po czym okazuje się, że byłeś nim ty! Na dodatek przed chwilą poznałam dziewczynę, która była moją przyjaciółką, ale czuję się jakbym widziała ją po raz pierwszy raz w życiu. Dzisiaj rano znowu mi się śniłeś. W śnie po raz kolejny wyznałeś mi miłość. Czuję się taka zagubiona. Nie wiem komu mam wierzyć. Nie mam nawet bladego pojęcia kim jestem! - Ryknęła, a z jej oczu popłynęły łzy. Salą zawładnął jej spazmatyczny krzyk. - Czemu to wszystko musi być tak popieprzone? - Ostatnie zdanie wydusiła z siebie ledwo słyszalnie. Poczułem ciarki na całym ciele. Bez namysłu zabrałem jedno krzesło i przysunąłem się do łóżka.
- Shhh. Wszystko jest okej. Jestem tutaj i pamiętaj, że nigdy cię nie zostawię. Pomogę ci - ująłem jej dłoń i zacząłem delikatnie głaskać knykcie. - Już lepiej? - Spytałem i musnąłem wargami wierzch jej delikatnej dłoni.
- Chyba tak - usłyszałem, a ku mojej uldze jej szeptu nie towarzyszyło już łkanie. Spojrzałem w jej zaczerwienione oczy.
- Mam pytanie - szepnąłem, nie odrywając od niej wzroku. Po kilku sekundach ujrzałem jak lekko przytakuje. - Mogłabyś powiedzieć mi co dokładnie ci się śniło? No wiesz... Co dokładnie ja mówiłem czy robiłem. - W końcu wydusiłem z siebie.
- Wiedziałam, że się o to zapytasz. Siedzieliśmy w samochodzie. Prowadziłeś. Nie pamiętam wszystkiego dokładnie, bo wszystko było takie zamazane i jakby przyciemnione. Przepraszałeś mnie i mówiłeś o tym, że przeraża cię myśl, że mogłabym odejść. Mimo, że ten sen wydawał się realistyczny, a bynajmniej twój głos to jednak czułam się jakbym utknęła pomiędzy światami. Z jednej strony cholernie mi się chciało spać, a z drugiej skupiałam się na twoich słowach. No i...
- I co? - Spytałem jakby z przyzwyczajenia.
- Powiedziałeś, że mnie kochasz - odpowiedziała tak cicho, że prawie jej nie usłyszałem. Była taka niewinna i zagubiona. Uśmiechnąłem się.
- Przecież to oczywiste - odpowiedziałem. - I mam nadzieję, że o tym wiesz - szepnąłem i wstałem.
- Ja po prostu tego nie pamiętam. To jest takie dziwne. Wręcz mylące - spojrzała na mnie wyczekująco, a ja w tamtej chwili już wiedziałem co mam robić. Myślałem nad tym, ale nie byłem pewny tego pomysłu, aż do teraz.
- Miley, po prostu mi zaufaj. Wiem, że jest ci ciężko. Jesteś w trudnej sytuacji, ale ja, Ashley - miałem wtedy wspomnieć o Nathan'ie, ale dzięki Bogu przypomniało mi się, że ona go jeszcze nie poznała - jesteśmy tu dla ciebie. Pytaj, a uzyskasz odpowiedź. Obiecuję ci, że wszystko sobie przypomnisz - stwierdziłem krzepiąco i zanim pomyślałem nad tym co robię, po prostu się schyliłem i musnąłem jej pulchne wargi. Nie odsunęła się. Ku mojemu zaskoczeniu ułożyła swoją małą dłoń na moim karku i przycisnęła mnie do siebie. Oderwałem się od jej smacznych warg dopiero kiedy zabrakło nam obojgu tchu.
- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedziałem w jej usta, nadal się nad nią nachylając. Uśmiechnęła się.
- Tylko muszę porozmawiać z lekarzem, zaraz wrócę - szepnąłem i wybiegłem w pośpiechu z sali. Musiałem jej pomóc. Ona potrzebowała wspomnień. To było jedyne wyjście.
- Panie doktorze, mam sprawę - westchnąłem, kiedy dotarłem na recepcję.
- Słucham, Justin? - Uśmiechnął się do mnie i położył dłoń na moim ramieniu.
- Mógłbym zabrać gdzieś dzisiaj Miley? - W końcu opanowałem oddech.
- Nie jestem pewien czy w jej stanie...
- Proszę. Trzy godziny i oddaję ją z powrotem. To bardzo ważne - starałem się go przekonać.
- No cóż, dobrze, ale żeby zdążyła na porę obiadową.
- Dziękuję! - krzyknąłem i już mnie nie było.
***
Miley's POV:
- Gotowa? - Spytał i objął moje drżące ramie.
- Bardziej niż kiedykolwiek - odpowiedziałam. Taka była prawda. Nie wiedziałam gdzie mnie zabiera. Bałam się. Nie. Byłam przerażona, jednak coś w środku podpowiadało mi, że powinnam mu zaufać. W jego objęciach czułam się bezpieczna. On był moją tarczą. - Gdzie jedziemy? - Udało mi się wydusić, kiedy staliśmy przed szpitalem.
- Niespodzianka - zaśmiał się i otworzył przede mną drzwi do swojego czarnego samochodu.
- Ughh - jęknęłam z dezaprobatą i usiadłam na miejscu pasażera. Na tworze było zimno. Wiał wiatr, a słońce ukryło się za kłębiastymi chmurami. Otuliłam się szczelniej warstwami zimowego okrycia, w oczekiwaniu aż Justin zajmie miejsce obok.
- Zniecierpliwiona? - Zagadnął, wkładając kluczyki do stacyjki i odpalając silnik. Już po chwili wjechaliśmy na ruchliwą ulicę.
- Trochę? - Brzmiało to jak pytanie, ale nie przejmowałam się tym. Wtedy zależało mi na czymś innym. Dużo pytań, dużo odpowiedzi. - Mówiłeś, że mogę pytać o przeszłość, tak?
- Jasne - na moment oderwał wzrok z drogi i utkwił go we mnie.
- Chciałam wiedzieć jak to wszystko się zaczęło.
- Wszystko? To znaczy? - Spytał zdezorientowany.
- No z nami. Jeżeli byliśmy ze sobą to chciałabym coś na ten temat wiedzieć - szepnęłam i zaczęłam miętosić w dłoniach rękaw swetra, wystający spod płaszczyka.
- Cóż. Przeprowadziłem się pod koniec wakacji do Nowego Jorku. Mimo tego, że nie musiałem, chciałem wrócić do szkoły. Do końca życia będę dziękować za to Bogu, bo tam się poznaliśmy. Na pierwsze zajęcia spóźniłem się, a do klasy wpadłem zasapany. Po chwili ujrzałem ciebie. Byłaś.. To znaczy jesteś nadal olśniewająco piękna. Wtedy miałaś długie, brązowe włosy, a w twoich niebieskich oczach chciałem utonąć. Poprosiłem cię o numer, a potem poszło jak z górki - na to wspomnienie zaśmiał się perliście i potarł moje kolano dłonią. - Mimo całego zamieszania, udało mi się zdobyć twoje serce. I mam nadzieję, że bez względu na to co zdarzyło się potem, nadal coś do mnie czujesz - ściszył swój głos, który w tamtym momencie wydawał się drżeć. Poczułam ukłucie w podbrzuszu. Czułam, że mówi szczerze. Nagle przez moją głowę przemknęła myśl: Tak, kochasz go. Jednak mimo wszelkich chęci nie powiedziałam tego na głos. Nie wiedziałam co czuję.
- Miałam długie, brązowe włosy? - Spytałam zaskoczona, mając nadzieję, że zmiana tematu poprawi nam humor.
- Tak, a twoja teraźniejsza fryzura to pewnie robota Zayn'a i jego ekipy. Zresztą to moja wina. Jednak mimo wszystko, shawty pamiętaj - jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem. - Poczułam rozpływające się na twarzy gorąco. Niech on przestanie być taki czarujący! Nie odpowiedziałam, a on martwiąc się tym, że mnie wystraszył, spojrzał na mnie badawczo. - Wszystko okej? - Szepnął i musnął palcami moje jeszcze rozgrzane lico.
- Ale czegoś nie rozumiem. Czemu Zayn to wszystko zrobił? Mówiłeś, że to gang, prawda? - Przypomniała mi się nasza emocjonalna rozmowa, na której wspomnienie poczułam ciarki i kolejny uścisk w podbrzuszu.
- Tak, ale o tym wolałbym nie rozmawiać dzisiaj. Musimy zacząć od początku - powiedział i nagle zahamował. - Jesteśmy na miejscu. - Stwierdził. Niespodziewanie schylił się w moją stronę i musnął wargami moje czoło. - Chodź, piękna.
Wyszedł z pojazdu i okrążył go, by otworzyć mi drzwi. Po chwili stałam już na zmarzniętej ziemi. Czułam się jakbyśmy utknęli w próżni. Tylko ja i on. Razem. Ohhh.
- Idziemy - objął moją talię i ruszył w stronę lasu. Po chwili stanęliśmy przed ścianą ułożoną z poszarzałych i ledwo trzymających się liści. Justin zgrabnie podniósł jedną z gałęzi. Krajobraz, który został odsłonięty ściął mnie z nóg. Poczułam jak serce utkwiło mi w gardle, a oddech na chwilę ucichł. Stałam u progu pięknej łąki, którą teraz ozdabiała kołdra poszarzałej trawy, a w kilkunastu miejscach można było spostrzec skupiska liści w jesiennych kolorach. Od oliwkowej zieleni, przez zgniłą żółć, aż po krwistą czerwień. Wydawało mi się jakbym już tu kiedyś była. Przynajmniej w podobnym miejscu.
- Nie mieliśmy okazji jechać, aż do Nowego Jorku, ale mam nadzieję, że to będzie dobrą kopią, tego co chciałem ci pokazać - objął mnie mocniej od tyłu i wziął kolejny głęboki wdech. - Na podobną polanę zabrałem cię podczas naszej pierwszej randki - wyszeptał, wprost do mojego ucha.
- Ja... Justin, Boże. Ja to pamiętam.
__________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Rozdział pojawić się miał już wczoraj, ale przez zakończenie #BelieveTour nie byłam w stanie napisać czegokolwiek. Dawno tak nie płakałam. No cóż. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Ku mojemu zaskoczeniu i pewnie waszej uciesze wróciła mi wena i pomysły. Wiem już mniej więcej co będzie działo się w kolejnych dwóch czy trzech chapter'ach. ♥
Także do zobaczenia niebawem! ;)
Chciałam Wam podziękować za wszystkie komentarze
i te 51 tysięcy wyświetleń.
Dziękuję, że jesteście ze mną.
Kocham Was.
Cudowny
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial czekam na nastepny <3 @SmileJustin313
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńJest niesowity ! <3
OdpowiedzUsuńcudo <3
OdpowiedzUsuńcudo cudo cudo normalnie wspaniały nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <3 czekamy :*
OdpowiedzUsuńświetny jak zwykle czekam na nn
OdpowiedzUsuńBooże Świetny :)
OdpowiedzUsuńBoże kocham kocham kocham i czekam na next z niecierpliwością ! <33
OdpowiedzUsuńOMG boski *-* Jesteś niesamowita! Mam nadzieję, że cała jej pamięć wróci ;) Czekam na nn <3 xoxo
OdpowiedzUsuńświetny czekam na kolejną część ;) już nie mogę się doczekać ;D
OdpowiedzUsuńNiesomowity <3
OdpowiedzUsuńSxhfksjdkskab przypomniała sobie. Fantastyczny. Naprawdę noe mogę się dpczekać następnego//@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńSuuper
OdpowiedzUsuń